Zawadzka miała dwa porody. "Nie uważam tego za porażkę"

Marcelina Zawadzka jest szczęśliwą mamą Leonidasa, którego ojcem jest jej partner Max Gloeckner. Co wiadomo na temat kulis narodzin chłopca?

Marcelina Zawadzka postanowiła skorzystać z opieki domu narodzin, w którym możliwy jest poród w intymnej atmosferze, pod okiem położnych. Towarzyszyć może temu relaksująca muzyka i dlatego też wiele matek decyduje się rodzić w takiej atmosferze (taka usługa kosztuje kilka tysięcy złotych, cena jest zmienna i zależy od m.in. doświadczenia specjalisty). W przypadku prezenterki trzeba było finalnie odwiedzić szpital, ponieważ pojawiły się pewne komplikacje. Po kilku tygodniach od porodu zdobyła się na szczerą opowieść.

Zobacz wideo Zawadzka o narzeczonym. Mówi o planach ślubnych

Marcelina Zawadzka chciała urodzić w specyficznych warunkach. Pojawił się problem

- Z mojej perspektywy była to piękna ceremonia. Wszyscy wiedzieli, co mają robić - wyznał Gloeckner, który od początku otacza ukochaną wsparciem. - Pamiętam, że nie było nic przeciwbólowego, ale przecież sama tego chciałam - przekazała Zawadzka w specjalnym materiale dla Polsatu. Do porodu wybrała muzykę gospel. Modelka dostała nagłych skurczów i chciała urodzić syna w domu narodzin, ale pojawił się pewien problem, ponieważ Leonidas w pewnym momencie się zaklinował. - Musieliśmy jechać do szpitala - powiedziała. Konieczne było cesarskie cięcie. Cały poród zajął kilka godzin. "Intensywne doświadczenie" - podsumowała Zawadzka. Na każdym etapie towarzyszył jej narzeczony, który powtarzał, że jest "perfekcyjna". Zapewniał o swojej miłości i dzięki temu też modelka była spokojniejsza.

Zrobiłaś wszystko, co mogłaś

- miał powiedzieć narzeczony, co przytoczyła położna z domu narodzin. 

Marcelina Zawadzka jest z siebie dumna. "Nie żałuję"

- Ty praktycznie w 100 proc. doświadczyłaś porodu naturalnego i porodu przez cięcie cesarskie - zauważyła położna pracująca w domu narodzin. - Nie uważam tego za porażkę - odpowiedziała modelka. - Najważniejsze jest zdrowie dziecka, ale oczywiście, jeśli nastawiamy się na coś i chcemy przeżyć poród naturalny, to uważam, że to jest bogate doświadczenie. Nie żałuję, że mieliśmy dwa porody - podsumowała gwiazda. - To było magiczne doświadczenie. Teraz mamy tego małego człowieka z nami i czuję się, jakby był tu od zawsze. To najpiękniejsze, co mnie w życiu spotkało - podsumował czule Gloeckner. 

Więcej o: