Emil Stępień zaistniał w polskich mediach nie tylko jako mąż Dody (para ogłosiła rozstanie w 2021 roku), ale i za twarz skandalu. Z tabloidów przeniósł się do sądu. Zgodnie z doniesieniami mediów, biznesmen miał usłyszeć 196 zarzutów, w związku z którymi wpadł w poważne tarapaty. Finalnie Stępień dopiął swego i wygrał sprawę z syndykiem Markiem Malechą, który twierdził, że były mąż Dody "zasłaniając się zajęciem dokumentów przez prokuraturę, nie wyjaśniał mechanizmów finansowania i rozliczania produkcji". Były partner wokalistki wrócił do mediów, a jego sprawę skonsultowaliśmy z ekspertem.
Biznesmena reprezentuje kancelaria Dubois i Wspólnicy. Radca prawny Szymon Chmielewski podzielił się z nami komentarzem dotyczącym głośnej sprawy. - Potwierdzam, wyrok sądu I-instancji w sprawie z powództwa syndyka został przez Sąd Apelacyjny w Warszawie w całości uchylony. Roszczenia syndyka nie znalazły potwierdzenia. Od tego wyroku co do zasady nie ma już odwołania, a sprawa wraca do ponownego rozpoznania - dowiadujemy się. To nie wszystko, co przekazał nam radca prawny. - Interpretujemy ten wyrok w ten sposób, że twierdzenia, które były wygłaszane również publicznie, nie znalazły sądowego potwierdzenia. To jest wątek cywilny rozliczeń. Powództwo opierało się de facto na założeniu, że model biznesowy pana Stępnia i zawarte przez niego umowy są pozorne. Nie jest to prawdą i nie znalazło to potwierdzenia w zapadłym wyroku - uzupełnił. Czekamy zatem na kolejne wieści.
Byłemu partnerowi wokalistki wiele zarzucano. Sam zainteresowany wspomniał we wpisie, że niewielu interesował finalny obrót spraw. "Zwycięstwo nad syndykiem Markiem Malechą. Łatwo rzucać oskarżenia i szybko ferować wyroki - przed sądem opinii publicznej wyrok zapada szybko i w blasku fleszy. Jego echo rezonuje latami. Prawdy dochodzi się w ciszy i często w samotności, opuszczony przez osoby, które jeszcze chwilę temu grzały się twoim światłem. Po latach oskarżeń, szkalowania i presji medialnej, walka o moje dobre imię trwa" - oznajmił Stępień.