Fani Maryli Rodowicz boją się teraz o jej bezpieczeństwo. Wszystko to pokłosie ostatniej kradzieży w jej garderobie, za kulisami koncertu w Wadowicach. Gwiazda sama o tym opowiedziała w swoich mediach społecznościowych. "Tak się cieszyłam na papieskie kremówki, ale ktoś mi je podprowadził z garderoby. No ludzie" - pisała wokalistka na Instagramie i Facebooku. A w rozmowie z Plotkiem zgłębiła temat i opowiedziała o kulisach tej zaskakującej sytuacji.
Kto ukradł słodkości Maryli Rodowicz? - Nie mam zielonego pojęcia, jak mogło do tego dojść. Cztery kremówki położyłam na osobistej torebce, żeby nie zapomnieć i zniknęły. Rozpłynęły się jak sen złoty. Ale może to i dobrze, bo dieta, wiadomo. Ale z drugiej strony cieszyłam się, że dowiozę je do domu. Żal, że nawet nie spróbowałam - powiedziała Plotkowi piosenkarka. Nie odpowiedziała na pytania, czy życzyłaby sobie teraz zwiększonej ochrony i czy zgłosiła sytuację na policję. Co ciekawe, w tę sprawę chce się właśnie zaangażować znany detektyw. - Marylo, nie martw się! Biuro detektywistyczne Krzysztofa Rutkowskiego stanie na wysokości zadania! - powiedział Rutkowski "Super Expressowi", a Maryla zachwyciła się jego deklaracją. - Cieszę się, że "Super Express" i detektyw Rutkowski zajęli się sprawą - podsumowała we wspomnianym tabloidzie. Czy to pomoże wyjaśnić aferę?
Jakiś czas temu Maryla Rodowicz, która przeszła ogromną metamorfozę, chwaliła się, że udało jej się zrzucić 20 kilogramów. W jaki sposób? - Korzystałam tylko z diety pudełkowej. Bardzo mało biegam, prawie zero biegania, ale mam rowerek, mogę ćwiczyć w domu - mówiła w wywiadzie z portalem Pomponik. Jak się okazuje, odchudzona sylwetka artystki ma swoje plusy, ale póki co na koncertach zdarza się jej odczuwać dyskomfort. "Włożyłam spódnicę niewygodną jak diabli. Za ciężka, za długa i za duża. Za duża, bo schudłam, przez cały koncert sprawdzałam, czy już się zsunęła do kolan, czy jeszcze trzyma fason" - śmiała się niedawno w sieci.