Marcin Hakiel zdecydował się wraz z ukochaną na wzięcie udziału w programie "Mówię Wam", który prowadzi Mateusz Hładki. Pod studiem "Dzień dobry TVN" opowiedzieli o wspólnym życiu oraz skupili się na narodzinach potomka. Niestety, po nagraniach doszło do szokującego ataku. Tancerz został napadnięty przez nieznanego mężczyznę. Policja ujawniła kolejne szczegóły sprawy.
Tuż po tym, jak Marcin Hakiel wraz z Dominiką opuścił studio TVN-u, doszło do napadu. Z ustaleń "Super Expressu", który przepytał świadków, wynika, że tajemniczy mężczyzna, który zaatakował tancerza, był ubrany w bordową koszulkę oraz czarne dresowe spodnie. Miał przy sobie reklamówkę, która najpewniej wypełniona była monetami. Mimo że celebryta nie prowokował agresora, ten uderzył go reklamówką w głowę. Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. W pościg za mężczyzną udali się ochroniarze i pracownicy studia "Dzień dobry TVN", którym udało się go ująć. Tancerz wraz z ukochaną postanowili zgłosić sprawę na policję. Portal Pudelek skontaktował się z Komendą Rejonową Policji Warszawa I, by uzyskać więcej informacji o sprawie.
Potwierdzamy, że doszło do ataku na mężczyznę przy ul. Marszałkowskiej/Hożej. Sprawcą okazał się 31-latek. W momencie zatrzymania był trzeźwy, zostały z nim wykonane wszystkie niezbędne czynności
- przekazał serwisowi mł. asp. Jakub Pacyniak. Ujawnił również, co może grozić mężczyźnie. "Przyjęliśmy również oficjalne zawiadomienie w tej sprawie; zostało wszczęte śledztwo w kierunku art. 157 § 1 KK (Kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia, inny niż określony w art. 156 § 1, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu, przyp. red.). Na ten moment nie znajduje się on w dyspozycji policji" - mówił. Policjant dodał także, że nie może wyjawić, czy napastnik złożył wyjaśnienia.
"Super Express" postanowił zapytać Marcina Hakiela, jak się czuje. Okazuje się, że tancerz pozostaje w dobrym humorze. "Miałem dzisiaj nieprzyjemną sytuację pod studiem 'Dzień dobry TVN'. Przypadkowy przechodzień stwierdził, że mnie uderzy. Złożyłem wyjaśnienia na komisariacie i pojechaliśmy z Dominiką na lody. Czuję się ok, dzięki" - wyjawił w rozmowie. Narzeczona celebryty nie była świadkiem tego wydarzenia, lecz bardzo nią to wstrząsnęło. "To nie do końca było na moich oczach, Marcin był wtedy w drodze do samochodu, odnieść nasze rzeczy i wrócił po mnie po całym incydencie, więc dowiedziałam się po fakcie. Jest mi bardzo przykro z powodu takiej sytuacji, bo po miłym wywiadzie i spędzonym czasie spotkała nas taka nieprzyjemność. Trzeba uważać na siebie nawet w biały dzień, ale panowie ochroniarze stanęli na wysokości zadania i złapali sprawcę" - wyjawiła portalowi Kozaczek.