Młody Marian Dziędziel był prawdziwym amantem. Przed szkołą teatralną wylądował w seminarium. Tak wyglądał

Marian Dziędziel to jeden z tych aktorów, którzy nie myślą o przejściu na emeryturę. Lata mijają, a odtwórca roli Wojnara z "Wesela" jest w świetnej formie. W młodości wzdychało do niego wiele kobiet. Poznalibyście go?

Marian Dziędziel ma na swoim koncie mnóstwo genialnych ról. Fani docenili jego kreację Zdzisława Dziabasa w filmie "Dom zły". Wszyscy z pewnością pamiętają również jego występ w "Weselu". Dziędziel wcielił się wtedy w Wiesława Wojnara, ojca Kaśki. Miłość do sztuki odziedziczył po swoim ojcu, który grywał w amatorskim teatrze. Decyzja o pójściu do szkoły teatralnej została podjęta już w dzieciństwie. Przed przyjęciem do PWST Dziędziel miał również krótką przygodę z seminarium... Co tam robił?

Zobacz wideo Adamczyk: Liznąłem doświadczeń w amerykańskim kinie i zacząłem je stosować na polskim gruncie

Marian Dziędziel przed szkołą teatralną był w seminarium duchownym 

Okazuje się, że przed przyjęciem do szkoły teatralnej aktor miał niewielki epizod w bardziej uduchowionej placówce. "Bezspornie byłem w Śląskim Seminarium Duchownym w Krakowie w latach siedemdziesiątych, za czasów rektorowania księdza Damiana Zimonia. Jednak nie jako student, lecz pracownik" - czytamy na portalu Culture.pl, gdzie zamieszczono fragment książki "Wracając do moich Baranów". Czym dokładnie zajmował się aktor? Z tej samej rozmowy dowiadujemy się, że Dziędziel uczył... wymowy. Jak wiadomo, praca w seminarium nie była jego spełnieniem marzeń. To o aktorstwie Dziędziel myślał w każdej wolnej chwili. "Przyczyny były różne. Na przykład świadomość, że Franciszek Pieczka był z sąsiedniej wsi, z tej samej parafii. Miałem silniejszy śląski akcent niż koledzy z Wodzisławia Śląskiego, którzy w liceum podśmiewali się z mojego sposobu mówienia wierszy. A wtedy rodziła się we mnie przekora. Chcąc im - choć głównie sobie - udowodnić, że mnie na coś stać, poszedłem na studia aktorskie" - opowiadał w tej samej książce.

Ten film odmienił życie młodego Mariana Dziędziela. Jedno nigdy się nie zmieniło 

Aktor zadebiutował w serialu "Stawka większa niż życie". I choć wiele osób wciąż ciepło wspomina tę rolę, to występ w "Weselu" przyniósł Dziędzielowi największą sławę. Obsypany licznymi nagrodami zawsze podchodził do życia z ogromną pokorą. Do tej pory mówi o sobie "aktorzyna z Krakowa". "Mówię to bez kompleksów. Po premierze "Wesela" Smarzowskiego wyczytałem o sobie w jednej z kolorowych gazet, że jestem epizodystą bez stażu filmowego - prawie amatorem, który pojawił się raptem na festiwalu w Gdyni. I było w tym coś z prawdy. Nie każdy musiał mnie zapamiętać, bo rzeczywiście często były to epizody. Raz byłem z wąsami, innym razem bez. Kiedyś miałem czarne włosy, a teraz mam siwe. Jestem ciągle inny, trudno rozpoznawalny, na ogół w tle" - opowiadał w książce "Wracając do moich Baranów". ZOBACZ TEŻ: Marian Dziędziel dostał diagnozę i zwaliło go z nóg. "Było ze mną bardzo źle"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.