Joe Biden w niedzielę opublikował oświadczenie, w którym poinformował, że nie będzie dłużej walczyć w kampanii wyborczej. Na swoje miejsce namaścił Kamalę Harris, która ma już za sobą pierwsze publiczne wystąpienie po ogłoszeniu decyzji przez urzędującego prezydenta. W nocy ze środy na czwartek polskiego czasu pojawiło się orędzie przywódcy USA. Co mogliśmy odczytać z jego mowy ciała?
O ocenę orędzia Joe Bidena poprosiliśmy eksperta od mowy ciała i trenera wystąpień publicznych Maurycego Seweryna. Specjalista zaznaczył, że było to udane przemówienie polityka. - Ojciec narodu, gwarant bezpieczeństwa, prezydent, który będzie stał na straży przebiegu wyborów, troskliwy ojciec - tak można powiedzieć o Bidenie, jeśli chodzi o całokształt jego wystąpienia - podkreślił. Ekspert przyznał, że prezydent USA był przygotowany, ale nie zabrakło wpadek. Seweryn zwrócił bowiem uwagę, że Biden odczytywał tekst z promptera i wówczas nie wszystko przebiegło zgodnie z planem.
Po raz kolejny źle przygotowano dla niego tekst. Jest osobą starszą, więc miał kłopoty z czytaniem. Było to widać m.in. w pierwszej części wystąpienia, kiedy musiał mocno mrużyć oczy. Nie mrugał też, by nadążyć za tekstem, chociaż ten płynął powoli
- powiedział.
Maurycy Seweryn jako ekspert od odczytywania mowy ciała, nie mógł pominąć gestów, które podczas orędzia wykonywał prezydent USA. - Zaczął od gestów i robił to naturalnie. Jego gestykulacja była płynna. Dopasowana do tego, co chce przekazać. Co więcej, tempo gestykulacji zostało dopasowane do tempa mówienia. Gestykulacja podkreślała więc wiarygodność prezydenta - usłyszeliśmy. Po chwili ekspert dodał jednak: - Prezydent zaczął od gestu, który świadczył o jego stresie. To tak zwany koszyczek [splątanie palców], który pojawia się, kiedy przemawiający mówi o swoich emocjach. Im mocniej się denerwował, tym mocniej zaciskał dłonie - powiedział Seweryn, zwracając uwagę, że ten gest pojawiał się też podczas wcześniejszych wystąpień Bidena. Później jednak polityk dużo lepiej radził sobie z dłońmi. - Operował dłońmi w zakresie, który akceptuje kamera, w sposób, który nadawał mu status osoby opanowanej, eksperta, który wie, co mówi. Ekspert gestykuluje powoli i tak to robił Biden - mówi Maurycy Seweryn. Zwraca też uwagę, że prezydent płynnie stosował również gesty zwane egzemplifikatorami, a więc te, które zastępują słowa. - Najsilniejszy był gest wysuniętego palca (miał podkreślić znaczenie wypowiadanych słów), gest zaciśniętej pięści (używał go, kiedy chciał podkreślić siłę swoich słów i energię, a także zachęcić do działania) oraz gest podkreślania słów, a więc złożone palce, którymi prezydent delikatnie uderzał o stół.
Ponadto Maurycy Seweryn zauważył, że prezydent podczas orędzia trzykrotnie głośno i wyraźnie starał się przełykać ślinę (było to słyszalne przez mikrofon). - Było to związane z mocnym napięciem mięśni w okolicach strun głosowych. Takie zachowanie najczęściej jest odbierane jako symbol kłamstwa, jeżeli kogoś nie lubimy. Jednak jeśli jesteśmy obiektywni, to odbieramy to jako sygnał oznaczający mocne emocje.
Pan prezydent mówił wtedy o zmianie władzy, o zmianie lidera do wyścigu o fotel prezydenta USA. Biorąc pod uwagę emocje, jakie wtedy eksponował, widać, że decyzja o rezygnacji z ubiegania się o reelekcję, nie była dla niego łatwa. To była bardzo emocjonująca decyzja dla Bidena
- usłyszeliśmy.
Pomimo tych wpadek w ocenie specjalisty od wystąpień publicznych orędzie prezydenta można zaliczyć do udanych. - Prezydent Biden jest bardzo dobrym mówcą. Doświadczenie i praktyka spowodowały, że było mu łatwiej przygotować się do wystąpienia i tekstu napisanego przez jego doradców. Wystąpienie nie było jednak łatwe, bo zawierało elementy związane z wyczuciem swoich emocji. Dlatego zdarzały się wpadki, które wynikały właśnie z tych emocji, ale również z tego, że pan prezydent ma już swoje lata, a doradcy nie uwzględnili tego, szykując dla niego wystąpienie - podsumował Seweryn.
O ocenę orędzia Joe Bidena poprosiliśmy również ekspertkę od mowy ciała - Darię Domaradzką-Guzik. To wykładowczyni akademicka i trenerka wystąpień publicznych. Ta nie była już tak łaskawa dla polityka. Specjalistka podkreśliła, że choć prezydent USA mówił spokojnie, to jednak czasem miał zbyt cichy, a nawet mało słyszalny ton głosu. Zwróciła uwagę również na gestykulację polityka.
Biden pozornie gospodarował przestrzenią. Rozkładał dłonie i ramiona szeroko, by sprawić wrażenie ważniejszego. Operował dłońmi zwłaszcza w tych momentach, kiedy mówił o NATO, Putinie i Chinach. Te tematy miały swoje gesty
- powiedziała i rozwinęła temat. - Kiedy mówił o Putinie, jego gesty były niskie, a więc kładł dłoń na dłoni. Przy temacie NATO widać emocje: dłonie idą wysoko, lekko machają, zdradzając tym samym zaangażowanie. Chiny niosą gesty poddańcze. Są niskie, bez emocji i przytrzymane - usłyszeliśmy. Daria Domaradzka-Guzik podobnie jak Maurycy Seweryn, ostatecznie przyznała, że wstąpienie Joe Bidena było przygotowane, ale nie zabrakło emocji. - Widać duży udział emocji w przemówieniu. Przygotowanie i zaangażowanie prezydenta są spore, jednak jego ciało zdradza prawdziwy kłopot.