Pierwszy mecz reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy zakończył się porażką. 21 czerwca zostanie rozegrany drugi mecz, w trakcie którego zmierzymy się z Austrią. Michał Probierz miał do wykonania trudne zadanie, bo otrzymał posadę selekcjonera reprezentacji Polski w trudnym momencie. Po trzech porażkach podczas eliminacji musiał odbudować kadrę i postarać się o awans na Euro 2024.
Gdy selekcjonerem był Fernando Santos, Polska przegrała z Czechami 1:3, z Mołdawią 2:3 i z Albanią 0:2. Mimo to Portugalczyk mógł się pochwalić rekordowymi zarobkami. Otrzymywał 700 tys. zł miesięcznie, czyli 8,4 mln zł rocznie. Dla porównania Paulo Sousa dostawał 315 tys. zł miesięcznie. Po nieudanych meczach Polski Związek Piłki Nożnej postanowił rozwiązać współpracę z Santosem i zatrudnić Michała Probierza. Wbrew pozorom wcale nie zarabia on więcej od swojego poprzednika. "Zarobki Santosa na pewno będą nieosiągalne dla jakiegokolwiek polskiego trenera" - powiedział jeden z dziennikarzy sportowych w rozmowie z portalem businessinsider.com.pl. Według nieoficjalnych informacji trener zarabia ok. 200 tys. zł miesięcznie, czyli 2,4 mln zł rocznie.
Taką samą pensją jak Probierz mógł pochwalić się wcześniejszy selekcjoner reprezentacji Polski, Czesław Michniewicz. W poprzednich latach zarobki trenerów były nieco niższe:
Za sam awans na mistrzostwa PZPN otrzymał 40 mln zł, z czego część dostał Michał Probierz, a 10 mln otrzymali piłkarze do podziału. Za awans do ćwierćfinału Polska ma otrzymać 2,5 mln euro, za dojście do półfinału 4 mln euro, za zajęcie drugiego miejsca 5 mln euro, a za mistrzostwo Europy 8 mln euro. Selekcjoner podpisał umowę do końca lipca 2026 roku, czyli do końca mistrzostw świata w USA, Meksyku i Kanadzie. PZPN bierze jednak pod uwagę możliwość wcześniejszego zakończenia współpracy.