Robert Gonera 1 lutego kończy 55 lat. Aktor popularność zdobył dzięki pamiętnej roli w filmie Krzysztofa Krauzego "Dług", a także serialowi "M jak miłość". Pomimo sukcesów jego kariera naznaczona jest przez problemy gwiazdora. Gonera zmagał się z alkoholizmem. Otarł się nawet o bezdomność.
Robert Gonera urodził się 1 lutego 1969 roku w Sycowie. W czasach licealnych zdobywał swoje pierwsze aktorskie szlify. Występował wówczas w amatorskim teatrze i kabarecie Salon Satyryczny Struś. W 1991 roku ukończył wrocławską filię Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. W szkole sam prowadził później zajęcia warsztatowe.
Na ekranie zadebiutował w filmie Radosława Piwowarskiego "Marcowe migdały". Zagrał jeszcze w kilku filmach, a sporą rozpoznawalność przyniósł mu występ w teledysku grupy Myslovitz "Długość dźwięku samotności". Przełomem w karierze była jednak rola biznesmena Adama Boreckiego w głośnym filmie Krzysztofa Krauze "Dług". Za swoją kreację otrzymał Polską Nagrodę Filmową Orła. Widzowie telewizyjnej Dwójki doskonale kojarzą go z występów w roli Jacka Mileckiego w popularnym serialu "M jak miłość". W produkcji występował w latach 2000 - 2006, ale powrócił do niej w 2023 roku.
Prywatnie Robert Gonera był mężem Jolanty Fraszyńskiej, koleżanki ze studiów. Para doczekała się narodzin córki Nastazji, ale w 1994 roku rozwiedli się. W 2003 roku Gonera poślubił Karolinę Wolską, z którą ma dwóch synów - Teodora Józefa i Leonarda. Niestety to małżeństwo także skończyło się rozwodem, w kwietniu 2012 roku.
W 2007 roku Robert Gonera przeszedł załamanie nerwowe na planie filmu "Determinator". Te zdarzenia przywołał po latach w rozmowie z "Twoim Stylem". "Przeżyłem załamanie nerwowe. Rodzina namówiła mnie, bym poszukał pomocy. Był 2007 rok, zrobiłem to otwarcie, nie udawałem, że wyjechałem na Seszele. Naruszyłem społeczne tabu: wtedy niewiele osób, zwłaszcza mężczyzn, przyznawało się do problemów psychicznych" - mówił aktor. Problemy przyczyniły się także do rozpadu jego związku. "Wypłakałem morze łez, bo straciłem wtedy wszystko - dom, rodzinę, pracę, opinię. To boli, więc trzeba płakać" - wyznał Robert Gonera.
Po rozwodzie i podziale majątku zaczęły się problemy finansowe aktora. W programie Andrzeja Sołtysika w TTV wyznał, że prawie stał się bezdomny, mieszkał w samochodzie i nie stać go było nawet, żeby zatankować i dojechać na plan zdjęciowy. W dodatku zmagał się uzależnieniem od alkoholu. "Po 25 latach obcowania z alkoholem porzuciłem go. To była bardzo ciężka droga i ogromna determinacja. Od czterech lat nie piję" - wyznał.
Obecnie Robert Gonera na stałe mieszka we Wrocławiu. Jakiś czas temu wycofał się z bywania na ściankach i salonach. W jednym z wywiadów przyznał, że nie jest z nikim związany. "Dziś jestem samotny i czasem, gdy zasypiam, myślę: Jak dobrze byłoby się przy kimś obudzić... Ale nie zawieszam się na tej myśli. Samotność może być też ciekawa" - wyznał. Aktor podejmuje się różnych prac. Przez moment był nawet ambasadorem firmy związanej z fotowoltaiką. "Mieszkam sobie spokojnie we Wrocławiu, mam dom, ciężko pracuję. Na szczęście nie czytam o sobie tych bzdur w sieci. I może dobrze - nie stresuję się. Zapewniam: bardzo daleki jestem od upadku (...). Od siedmiu lat nie piję alkoholu. Dach nad głową mam. I to bardzo przyjemny. Myślę, że jak nie ma się do czego u aktora "doczepić", to mu się tu coś zarzuci, to tam i ten szlam zaczyna płynąć. Może tak się dzieje dlatego, że nie pojawiam się zbyt często publicznie, na przyjęciach, ściankach, no i "dziennikarze" doszukują się przyczyn takiego stanu" - powiedział w rozmowie z "Gazetą Wrocławską".