Andrzej Zaucha był jednym z najchętniej słuchanych wokalistów w latach 80. XX wieku. Jego utwór "Byłaś serca biciem" został wyróżniony podczas koncertu "Od Opola do Opola" na 25. Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Po śmierci żony poznał kobietę, z którą szybko nawiązał romantyczną relację. W 1991 roku został zastrzelony przez jej zazdrosnego męża, który wcześniej nakrył ich w mieszkaniu.
Wokalista był niewątpliwą gwiazdą polskiej sceny. Jego utwory śpiewali wszyscy, którzy choć przez chwilę słuchali radia. Jako nastolatek interesował się zarówno sportem, jak i muzyką. Jak się okazuje, w młodości odnosił niemałe sukcesy w kajakarstwie. Zaczął ostro trenować, choć znajomi mówili, że z natury był po prostu leniwy. Zdobył medale (w tym złoty) na mistrzostwach Polski juniorów. Rozważano powołanie go na Igrzyska Olimpijskie, ale Zaucha porzucił karierę sportową na rzecz muzyki. Piosenkarz był samoukiem. Na początku grywał na perkusji, potem na saksofonie.
Karierę solową rozpoczął w 1980 roku. Na scenie był coraz śmielszy, dzięki czemu zyskiwał uznanie większego grona słuchaczy. Sukcesy na największych, polskich festiwalach w Opolu i Sopocie przyniosły mu niezwykłą popularność. Nagrywał utwory z najpopularniejszymi wówczas artystami, m.in. Ewą Bem, Ryszardem Rynkowskim czy Krystyną Prońko.
Jego czasy świetności nie przekładały się na największe zainteresowanie prywatnością gwiazd. O jego życiu rodzinnym niewiele więc było wiadomo. W 1989 zmarła jego ukochana żona Elżbieta, która odeszła w wieku 39 lat przez udar mózgu. Wspólnie wychowywali jedyną córkę, Agnieszkę, która w ciągu dwóch lat straciła oboje rodziców.
Po śmierci żony Andrzej Zaucha przez chwilę pozostał samotny, lecz nie na długo. Niespodziewanie poznał kobietę, z którą współpracował w Teatrze STU, a później na planie filmu "Szalona lokomotywa". Najpierw łączyła ich przyjaźń. Krótko po tym, jak odeszła Elżbieta, Zaucha nawiązał z Zuzanną Leśniak romans. Jak się okazało, kobieta była żoną reżysera Yvesa Goulaisa. Mąż nakrył kochanków w swoim mieszkaniu, co stało się impulsem do zemsty. Najpierw myślał, że żonie coś się stało, ale bardzo się mylił. Miał wtedy powiedzieć:
Nie mam czasu się rozliczyć, ale będę musiał cię zabić.
Najprawdopodobniej Zuzanna Leśniak wcale nie chciała rozwodzić się z małżonkiem, ani tym bardziej wychodzić ponownie za mąż. Miała się czuć w małżeństwie zaniedbana i samotna. Goulais postanowił pojechać do Francji i tam właśnie kupić broń. Jak wyznał w wywiadzie dla TVP: "Kupiłem broń, ale postanowiłem siebie nie zabijać, bo nienawiść do Zauchy była mocniejsza".
Mąż przepełniony nienawiścią zjawił się pod teatrem STU 10 października 1991 roku, gdzie Zaucha grał główną rolę w spektaklu "Pan Twardowski". To dawało Yvesowi Goulaisowi pewność, że tam go spotka. Gdy tylko zauważył piosenkarza wyłaniającego się z budynku, rozpoczął atak. Oddał dziewięć strzałów, ale nie zauważył, że Zauchę obronić próbowała Zuzanna Leśniak. W ten oto sposób zabił osobę, którą najbardziej nienawidził i tą, którą również najbardziej kochał. Po zbrodni wsiadł do samochodu i odjechał. Jak się okazało, o śmierci żony dowiedział się dopiero od policji, która go zatrzymała. Choć źródła twierdzą również, że sam się oddał w ręce organów ścigania.
Yves Goulais najpierw został skazany na 25 lat pozbawienie wolności, choć tę karę zmniejszono ze względu na okoliczności zbrodni do lat 15. Wyszedł z więzienia w 2005 roku, dziesięć miesięcy przed zakończeniem całości kary. Andrzej Zaucha został pochowany obok swojej żony Elżbiety, na cmentarzu Batowickim w Krakowie.
Reżyser w 2021 roku udzielił wywiadu dla TVP w "Pytaniu na śniadanie", gdzie nie pokazał twarzy, a jego wypowiedzi czytał lektor. Okazało się, że podczas przebywania w więzieniu uczył współosadzonych języków obcych oraz kręcił filmy. Cały dochód ze swojej pracy przekazywał córce Zauchy, Agnieszce. Po opuszczeniu murów więziennych kontynuował karierę pod innym nazwiskiem, pracując przy przy takich produkcjach TVP jak "Kryminalni" czy "Leśniczówka". Wyznał, że do końca życia będzie go dręczyć sumienie. Na podstawie wydarzeń z 1991 roku swoją książkę "I odpuść nam..." w 2015 roku napisał Janusz Wiśniewski.