• Link został skopiowany

Za zabójstwo w butiku dostała 25 lat, nigdy się nie przyznała. Dziś mówi, że wie, kto strzelał

Mija 26 lat od zatrzymania Beaty Pasik w sprawie strzelaniny w butiku Ultimo. Obecnie jest na wolności i za wszelką cenę chce udowodnić, że jest niewinna.
Beata Pasik
Beata Pasik, Fot.Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta

Ta sprawa przed laty wstrząsnęła całą Polską. Beata Pasik w grudniu 1997 roku została zatrzymana jako podejrzana w sprawie zabójstwa Daniela Jaźwińskiego i usiłowania zabójstwa jego żony, Anny. Jażwińska była kierowniczką butiku Ultimo w centrum Warszawy, w którym doszło do strzelaniny. Sąd dwukrotnie uniewinniał Beatę Pasik z powodu niewystarczających dowodów. Dopiero za trzecim razem, na podstawie tych samych dowodów, została skazana.

Zobacz wideo Najgłośniejsze zaginięcia w Polsce

Beata Pasik nigdy nie przyznała się do winy

Do tragedii w butiku Ultimo doszło 16 grudnia 1997 roku w godzinach wieczornych. Daniel Jaźwiński zginął w wyniku strzału, a jego żona została dwukrotnie postrzelona i nieprzytomna znalazła się w szpitalu. Anna Jaźwińska była jedynym świadkiem w sprawie, dlatego przy jej szpitalnym łóżku czuwała policja. Gdy się ocknęła, zeznała, że to Beata Pasik - jej znajoma, pracownica innego sklepu tej samej sieci - pociągnęla za spust. Aresztowano ją dwa dni po zdarzeniu wraz z partnerem, Piotrem. Mężczyzna zeznał, że Pasik rzeczywiście mogła mieć coś wspólnego z tragedią w Ultimo, później zeznania zmienił. Beata Pasik do dziś zastanawia się, dlaczego początkowo obciążył ją na policji.

Dowodów potwierdzających winę Pasik nie było wiele. Policja dysponowała wyłącznie zeznaniami Jaźwińskiej, która nie pamiętała, jak i dlaczego miała wpuścić Pasik do sklepu ani z jakiego powodu miała ona wyciągnąć broń. Nie było narzędzia zbrodni ani śladów prochu na ubraniu. Podejrzana miała także alibi. Na niekorzyść Pasik przemawiał za to zapach na kasetce. Z butiku zniknęły wówczas pieniądze, a badanie z wykorzystaniem psów potwierdziło, że zapach z kasetki był zgodny z zapachem podejrzanej. Wyrok w sprawie zapadał trzykrotnie. Za pierwszym razem Beata Pasik została uniewinniona od zarzutów. Po apelacji wniesionej przez prokuraturę sąd drugiej instancji ponownie uznał ją za niewinną. Dopiero za trzecim razem, w 2005 roku, sąd apelacyjny skazał ją na 25 lat pozbawienia wolności.

Nigdy nie przestałam [wierzyć - red.]. Każdego dnia wstawałam rano i wiedziałam, że kiedyś wszystko się wyjaśni. Że znajdzie się sprawca, że będzie nowy trop, że ktoś coś powie. Pisałam wnioski i prośby. Do prokuratury, sądu, policji, rzecznika praw obywatelskich. Bez odzewu - mówiła Pasik w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Kilkakrotnie otrzymywała przepustki. Ostatecznie z więzienia wyszła w 2021 roku po 18 latach, nie odbywając całości kary. Beata Pasik nie tylko nigdy nie przyznała się do winy, ale teraz walczy o skazanie - w jej opinii - prawdziwego sprawcy. Za wszelką cenę chce udowodnić, że to nie ona pociągnęła za spust. We wspomnianym wywiadzie wyznała, że domyśla się, kto stoi za śmiercią Daniela Jaźwińskiego. Uważa też, że tożsamość sprawcy zna również Anna, ale kryje go ze strachu. "Według mnie to osoba, która wciąż jest blisko Anny Jaźwińskiej. Nie mogę powiedzieć więcej. Razem z reprezentującą mnie mecenas uzgodniłyśmy, że nie możemy o tym mówić publicznie, bo może to zaszkodzić sprawie. Mam tylko nadzieję, że w końcu ktoś z kręgu właściwych służb nas wysłucha" - wyjawiła.

Anna Jaźwińska twierdzi, że nie oskarżyłaby nikogo bez powodu

Anna Jaźwińska jest zdruzgotana faktem, że Beata Pasik jest na wolności. Jak przyznała w wywiadzie z wp.pl, którego udzieliła rok temu, najciężej jest jej z tym, że Pasik "robi z siebie drugiego Tomasza Komendę". Wróciła też wspomnieniami do zdarzeń z butiku Ultimo. Cały czas utrzymuje, że to Pasik zabiła jej męża i omal nie uśmierciła jej samej. Twierdzi też, że być może chciała zemścić się za zwolnienie z pracy. Przed strzelaniną Pasik straciła posadę z powodu podejrzeń, że ukradła ze sklepu pieniądze. "To ja sprawiłam, że straciła pracę. I ona - najpewniej - się o tym dowiedziała" - mówi Jaźwińska. Pasik nie przyznaje się jednak do kradzieży, a Jaźwińska zapewnia, że nie miała żadnych podstaw, aby obciążać ją w sądzie.

Jaka musiałabym być, żeby znieść to, że wskazałam niewinną? Po co miałabym to robić? Po co miałabym walczyć o skazanie nie tej osoby, która zrobiła nam krzywdę? Zostawiłam kawał życia i zdrowia w sądach, by dochodzić sprawiedliwości. Przez osiem lat chodziłam na rozprawy z jedną myślą: morderczyni musi odpowiedzieć za swoje czyny - opowiadała w rozmowie z wp.pl.

Na łamach "Gazety Wyborczej" ukazało się oświadczenie pełnomocnika Anny Jaźwińskiej, mecenasa Bartosza Tiutiunika. "Anna Jaźwińska, najpierw w ramach tzw. rozpytania z policjantami, potem czynności procesowych, przesłuchania i okazania, wskazała panią Beatę jako sprawcę zabójstwa jej męża i usiłowania zabójstwa jej samej. Dowód ten był przedmiotem analizy psychologicznej i sądowo-psychiatrycznej. Nie został podważony podczas procesu, a sąd w tej sprawie wydał prawomocny wyrok skazujący, skontrolowany przez Sąd Najwyższy. (...) Jeżeli pani Beata lub jej obrońca mają nowe dowody w sprawie, to właściwą drogą jest wznowienie postępowania karnego" - brzmi jego treść.

Beata Pasik
Beata PasikBeata Pasik, Fot. Martyna Niećko / Agencja Gazeta
Więcej o: