Violetta Villas w ostatnich latach żyła w nędzy. Szwagier znalazł ją skrajnie wyczerpaną. "Sanatorium śmierci"

5 grudnia minęło 12 lat od śmierci Violetty Villas. Życie gwiazdy obfitowało w ogromne sukcesy i splendor. Jednak pod koniec była schorowaną kobietą, odizolowaną od rodziny, z mnóstwem zwierząt, ale za to bez środków do życia.

U wielu gwiazd estrady sprawdza się przysłowie "od nędzy do pieniędzy". Niestety, w przypadku Violetty Villas było na odwrót. Polska piosenkarka nie skończyła trzydziestki, a występowała na scenie Casino de Paris w Las Vegas u boku Franka Sinatry, Barbry Streisand, Deana Martina. Prowadziła rozmowy z Paramount Pictures i była na próbnych zdjęciach do serialu, w którym miała podbić serca Amerykanów. Pasmo sukcesów przerwał nagły powrót do Polski. W późniejszych wywiadach Villas wspominała, że wróciła do ciężko chorej matki, a ponowny wyjazd do Stanów Zjednoczonych utrudniała jej bezpieka, która chciała z niej zrobić "drugą Matę Hari". W kraju piosenkarka uzależniła się od wpływu "opiekunki". Tak zaczęły się poważne problemy.

Zobacz wideo Zachwycała w Las Vegas, w Polsce popadła w nędzę

Na terenie posiadłości Villas działy się dantejskie sceny. "Zwierzęta rozmnażały się w sposób niekontrolowany"

Villas w późniejszych latach próbowała odzyskać dawną sławę i zachwycić publiczność kolejnymi występami. Na próżno. Prasa coraz częściej śmiała się z jej "dziwactw", burzy loków z doczepianymi włosami i starodawnych kreacji. Dodatkowo gwiazda uzależniła się od "opiekunki" Elżbiety, która była w jej otoczeniu od lat 90. Początkowo przedstawiała się jako jej fanka, która razem z nią się modliła. Później stopniowo przejmowała kontrolę nad artystką i odseparowywała ją od kontaktu z jedynym synem Krzysztofem Gospodarkiem i jego rodziną. Powstawały niepokojące reportaże o artystce, która przeniosła się spod warszawskiej Magdalenki w rodzinne strony, do Lewina Kłodzkiego. Na terenie posiadłości, którą zamieszkiwała Villas, przebywało mnóstwo zwierząt. W krytycznym momencie w swojej rodzinnej posiadłości w Lewinie Kłodzkim artystka miała ponad 300 zwierząt, w tym psy, koty i kozy. Reporterzy "Gazety Wrocławskiej" w 2006 roku byli zszokowani tym, co odkryli. Wszystko relacjonował także Jerzy Harłacz, który prowadził schronisko dla zwierząt w Białogardzie.

Zwierzęta panoszyły się w całym domu, rozmnażały się w sposób niekontrolowany. To był prawdziwy dramat. Byłem zszokowany, że można mieszkać w tak koszmarnych warunkach (...). Szwadron ludzi by temu nie sprostał, a co dopiero ona jedna - mówił Jerzy Harłacz "Gazecie Wrocławskiej".

Opiekunka izolowała Villas od świata zewnętrznego. "Otworzyła dla niej sanatorium śmierci"

Pod koniec życia Violetty Villas w mediach ukazywało się sporo artykułów opisujących nędzę, z którą przyszło jej się mierzyć. Nie pomagało medialne wsparcie ze strony znajomych z branży muzycznej, takich jak Michał Wiśniewski czy Edyta Górniak. Zaczęto plotkować, że opiekunka artystki Elżbieta znęca się nad zwierzętami i nadużywa alkoholu. Ten miała pić także z artystką. W pewnym momencie rodzina postanowiła interweniować. W 2006 roku szwagier gwiazdy zobaczył ją skrajnie wyczerpaną, w dodatku w psich odchodach. Tuż po tym zdarzeniu Villas na dwa miesiące trafiła do szpitala psychiatrycznego. Po wyjściu z placówki w towarzystwie opiekunki i prawnika pojawiła się na konferencji prasowej. Mediom mówiła, że syn chce ją ubezwłasnowolnić i że nie chce mieć z nim żadnego kontaktu. O złym wpływie Elżbiety B. na piosenkarkę mówiła synowa Villas, Małgorzata Gospodarek.

Być może coś dałoby się naprawić, gdyby ta osoba nie spakowała Violetty i nie przeniosła jej znienacka do Lewina Kłodzkiego. Jak powiedział nasz przyjaciel: "Otworzyła dla niej tam sanatorium śmierci". Rodzinę odizolowała od niej. Violettę widywali tylko ci, którzy "opiekunce" nie zagrażali i płacili za widzenia - wyznała Małgorzata Gospodarek w rozmowie z "Faktem".
Violetta Villas w ostatnich latach życia popadła w nędzę
Violetta Villas w ostatnich latach życia popadła w nędzę Violetta Villas w ostatnich latach życia popadła w nędzę. Fot. PAWEL MAŁECKI / Agencja Wyborcza.pl

Elżbieta B. została skazana za nieudzielenie pomocy schorowanej artystce

Wielka artystka, której głosem zachwycały się tłumy, zmarła w nędzy 5 grudnia 2011 roku. Oględziny zwłok potwierdziły, że miała ciele liczne krwiaki i odleżyny. Sprawa trafiła do sądu. Przez pewien czas "opiekunka" koczowała nawet w namiocie na terenie posiadłości, którą zamieszkiwała wcześniej razem z Villas. Sąd skazał ją na 10 miesięcy więzienia za nieudzielenie pomocy schorowanej artystce.

Dwanaście lat po śmierci pamięć o Villas wciąż jest żywa

Po Violetcie Villas zostały przeboje, archiwalne nagrania i legendy, którymi obrosła jeszcze za życia. Jej piosenkę "Mechaniczna lalka" zaśpiewał w Sopocie Michał Szpak. Ralph Kamiński nagrał "Melancholie", piosenkę, którą dla Villas napisała Agnieszka Osiecka, a na pogrzebie artystki zaśpiewał ją Grzegorz Wilk. Po słynny "List do matki" sięgały w ostatnich latach chociażby Małgorzata Ostrowska i Justyna Steczkowska. Non stop wraca też temat realizacji filmu i serialu, do których kanwą ma być życie i kariera Villas. 

Włosy Violetty Villas zawsze wzbudzały wiele dyskusji
Włosy Violetty Villas zawsze wzbudzały wiele dyskusji Włosy Violetty Villas zawsze wzbudzały wiele dyskusji . Fot. Sławomir Mielnik / Agencja Wyborcza.pl
Więcej o: