Dotarła do nas smutna informacja z zagranicy. Shane MacGowan nie żyje. Wokalista kultowego zespołu The Pogues zmarł w wieku 65 lat. W zeszłym roku piosenkarz trafił do szpitala. Zmagał się z wirusowym zapaleniem mózgu. Informację o śmierci artysty za pośrednictwem mediów społecznościowych przekazała jego żona, Victora Mary Clarke.
Shane MacGowan trafił do szpitala pod koniec 2022 roku. Okazało się wówczas, że cierpi on na wirusowe zapalenie mózgu. Jego stan nieustannie poprawiał się, a następnie pogarszał. Żona na bieżąco informowała fanów o przebiegu choroby wokalisty. W listopadzie bieżącego roku Shane MacGowan wylądował na oddziale intensywnej terapii. Miał poważne problemy z oddychaniem. Jeszcze tydzień temu stan wokalisty poprawił się na tyle, że mógł on zostać wypisany do domu. "Shane wychodzi ze szpitala! Jesteśmy dozgonnie wdzięczni wszystkim doktorom i pielęgniarkom ze szpitala Św. Wincenta, którzy robili, co mogli" - napisała wówczas Victora Mary Clarke na Instagramie. Niestety, tym razem miała o wiele gorszą wiadomość. Jak się okazuje, Shane MacGowan zmarł w czwartek 30 listopada we własnym domu. Victora Mary Clarke w pięknych słowach pożegnała zmarłego męża. "Shane zawsze będzie moim światłem, miarą moich marzeń i miłością mojego życia... Poznanie, pokochanie go i bycie kochaną przez niego było prawdziwym błogosławieństwem" - napisała w oficjalnym oświadczeniu.
Nie jest tajemnicą, że muzyk od lat zmagał się z różnorodnymi problemami zdrowotnymi. W dużej mierze spowodowane były one nadużywaniem alkoholu oraz innych używek. Shane MacGowan prowadził mocno rozrywkowy tryb życia. Od 2015 roku poruszał się na wózku inwalidzkim. Z żoną związany był od 2018. roku. Victora Mary Clarke ceniła jego charakter i otoczyła go opieką.
Shane MacGowan zyskał szerszą sławę i rozpoznawalność jako lider zespołu The Pogues. Grupa punkowa została założona w 1982 roku. Zespół muzyczny w swojej twórczości wykorzystywał grupy tradycyjne instrumenty m.in. banjo czy akordeon. Razem z The Pogues Shane MacGowan nagrał swój największy przebój, piosenkę o tytule "Fairytale of New York". Na początku lat 90. wokalista został wyrzucony z zespołu. Powrócił w 2001 roku. Jednak grupa zagrała tylko kilka koncertów i ostatecznie się rozpadła w 2014 roku.