Wiadomość dotycząca hospitalizacji muzyka poruszyła polski internet. Na szczęście stan Staszewskiego jest już stabilny i artysta może z powrotem zająć się swoją pasją. Kult słynie z długich koncertów, więc część fanów myślała, że artysta wróci na scenę dopiero za pewien czas. "Powrót Kazika do pełni sił wymaga trochę czasu. Mimo znaczącej poprawy, jego obecny stan nie pozwala na powrót na scenę i stawienie czoła przeszło 2,5-godzinnemu koncertowi. A innych przecież nie gramy" - czytaliśmy na stronie zespołu. Tymczasem Staszewski wrócił do formy po czterech tygodniach.
Podczas wrocławskiego koncertu Kultu, który odbył się 10 listopada 2023 roku, zostały wyświetlone archiwalne materiały przedstawiające siły prewencyjne w Polsce podczas komunizmu. Podczas koncertu nie zabrakło również wspomnienia dawnego klawiszowca Kultu, Janusza Grudzińskiego, który odszedł w październiku. Na ekranie pojawiło się jego zdjęcie oraz płonąca świeca. - Napisał ten utwór i tak to się w życiu potoczyło, że napisał ten utwór właściwie dla siebie - wyznał wówczas Staszewski. Koncert został jednak na chwilę przerwany z innego powodu. Stało się tak przy utworze "Do Ani". Muzyk poruszył prywatny temat.
Dokładnie 39 lat temu poślubiłem Anię Kamińską. I tak żyjemy ze sobą od 39 lat. Nie wyobrażam sobie życie bez Ani - oznajmił czule ze sceny.
Przyszłe małżeństwo po raz pierwszy spotkało się na początku lat 80. Chodzili na pierwsze randki głównie w Toruniu i w Warszawie, gdyż w tych miastach mieszkali. Staszewski wracał do stolicy tego samego dnia, którego przyjechał, gdyż rodzice jego wybranki nie wyobrażali sobie, aby ten spał z ich córką. Para w 1984 roku stanęła na ślubnym kobiercu, a w 1985 powitali na świecie ich pierwszego syna, Kazimierza. Jan z kolei urodził się dwa lata później. W programie "Uwaga!" muzyk wyznał, że nie planował założenia rodziny. - To był przypadek, zaliczyliśmy regularną wpadkę, ale nigdy mi do głowy nie przyszło, żeby coś z tą wpadką zrobić poza naturalną koleją rzeczy. Świadomej decyzji nie było. Miałem jedną noc, o Boże święty, cała młodość się skończyła, to trwało dokładnie jedną noc. Stało się, co się stało, lecimy dalej - wyznał wówczas. Po zdjęcia Staszewskiego zapraszamy do galerii.