Justyna Steczkowska straciła ukochaną mamę 17 listopada 2020 roku. Rok przed śmiercią Danuta Steczkowska miała wylew, wskutek którego przestała mówić. Musiała się rehabilitować i poruszać na wózku inwalidzkim, a we wszystkim towarzyszyła jej córka. Artystka zdradziła w mediach, jak wyglądały ostatnie chwile z jej mamą. Nie mogła uwierzyć w to, co się wydarzyło.
Wokalistka postanowiła, że zajmie się ukochaną rodzicielką. Nie chciała, aby ta przebywała w domu opieki, więc obie panie zamieszkały razem. - Każdego dnia było mi trudno, bo widziałam mamę, która zawsze była pełna życia, pełna wigoru i prawdziwej energii, kiedy była uzależniona od innych ludzi. Cieszę się, że to byłam ja, że to była moja rodzina, moi bliscy, a nie, że była gdzieś wśród obcych ludzi - wspominała Steczkowska w rozmowie z Plejadą. Opowiedziała przy okazji, co wydarzyło się w ostatnich chwilach życia jej mamy.
Kiedy umierała, to śpiewałam jej ulubione piosenki. Moja mama już wtedy nie mówiła i proszę sobie wyobrazić, że zaśpiewała ze mną fragment. To były kołysanki, które ona nam śpiewała, kiedy my byliśmy dziećmi. Zaśpiewała fragment tej piosenki, a ja nie mogłam uwierzyć, że coś takiego się stało - wyznała artystka.
- Nie wyobrażałam sobie, że zawożę ją do jakiegoś miejsca (...), gdzie takie osoby są nawet 24 godziny na dobę pod opieką lekarską, to uważam, że kochającego domu nic ci nie zastąpi. Podjęłam taką decyzję, że mama zostanie z nami do końca i do końca będzie się czuła bezpiecznie i kochana. I tak zresztą było. To było najlepsze, co mogłam dla niej zrobić i to zrobiłam - wyznała Steczkowska dla o2.pl. tłumacząc, dlaczego jej mama nie trafiła do domu seniora. Mimo profesjonalistów, którzy ze starannością zajmują się osobami starszymi, wolała osobiście zadbać o ukochaną rodzicielkę. Po zdjęcia dotyczące tematu artykułu zapraszamy do galerii na górze strony.