Rafał Zawierucha w 2019 roku wystąpił w filmie "Pewnego razu... w Hollywood" reżyserii Quentina Tarantino. Wieść o tym, że Polak zagrał w produkcji twórcy "Pulp Fiction" i "Wściekłych psów" wprawiła fanów w zachwyt. Dziennikarze zaczęli mu wróżyć karierę w Stanach i liczyli na kolejne wystąpienia u topowych twórców. Od premiery filmu Tarantino minęły już jednak cztery lata, a Rafała Zawieruchy na próżno szukać w obsadzie przebojów z Hollywood.
Serwis ShowNews postanowił przyjrzeć się bliżej poczynaniom Zawieruchy. Redaktorzy portalu poprosili o komentarz w tej sprawie Lilianę Komorowską - aktorkę, która występuje w produkcjach ze Stanów Zjednoczonych. Wskazała, że aby odnieść sukces w Hollywood, należy mieszkać na miejscu. - Widzę jego entuzjazm i profesjonalizm. Myślę, że tak jak Piotr Adamczyk ma szansę, by pracować w Hollywood, ale musi się zdecydować i zamieszkać w Los Angeles. Ja mu życzę jak najlepiej, ale musi wykonać ten krok - oceniła. Kolejny informator portalu wtóruje w opinii Komorowskiej. - Rafał powinien mieć możliwości, bo jest charakterystyczny, świadomy swoich warunków. Niestety, to Ameryka i trudno jest się przebić. (...) Obecnie w Hollywood prawie wszystko działa na niekorzyść aktorów, bo w branży jest strajk i ogromny wyścig szczurów aktorów z całego świata. (...) A jego tutaj nie ma na miejscu, więc na starcie ma o wiele trudniej - ocenił. Najbardziej sceptyczny okazał się Marek Mariusz Mościcki, polski filmowiec z Los Angeles.
Zawierucha ma małe szanse, żeby grać pierwsze skrzypce w Stanach. Całkiem dobrze mu idzie w Polsce, tam się wszyscy "jarają" tym, że grał u Tarantino i ma tam cały czas swoje pięć minut. (...) To jest świetny aktor, ale co zrobić z nim w roli głównej w Stanach? Nie będzie twarzą amerykańskiego rynku, nie dostanie takiej szansy. Niech zbiera żniwa w Polsce, a nie kukurydzę w Stanach - podsumował Mościcki.
Rafał Zawierucha miał przyjemność poznać Margot Robbie - aktorkę, która ostatnio wcieliła się w Barbie. Polak w jednym z wywiadów powiedział, że ma do niej nawet numer telefonu. - Szedłem raz spotkać się z Margot przed jedną ze scen. Margot mówi, żebyśmy spotkali się i poszli gdzieś pogadać prywatnie poza planem. "Zadzwoń do mnie". Ja mówię: "Nie mam telefonu". Ona: "To czekaj" i zapisała mi na ręce swój numer telefonu - opowiedział Zawierucha w programie Kuby Wojewódzkiego.