Media obiegła właśnie informacja o śmierci wnuczki Nelsona Mandeli. Zoleka Mandela zmarła w wieku zaledwie 43 lat w Republice Południowej Afryki. W ostatnich latach szczegółowo relacjonowała swoją walkę z rakiem. Informację o jej śmierci potwierdził rzecznik prasowy, który poinformował, że zmarła 25 września i ostatnie chwile spędziła w otoczeniu rodziny i przyjaciół.
Zoleka Mandela była wnuczką Nelsona Mandeli i jego drugiej żony. Dziadka poznała jako 10-latka, kiedy wypuszczono go z więzienia. Kobieta była aktywistką i prężnie działała, aby zwiększyć świadomość profilaktyki raka, szczególnie tego dotykającego kobiet. "To bardzo ważne, aby kobiety zabierały głos w tej sprawie. Żeby robiły badania u lekarza i przeprowadzały samobadanie w domu. Ucisz raka, zanim on uciszy ciebie" - mówiła w wywiadzie dla BBC. Sama zmagała się z chorobą i tę walkę toczyła na forum, często opowiadając o dokładnym przebiegu choroby, aby uświadomić innych.
Zoleka Mandela w wieku 32 lat zachorowała na raka piersi. Od razu otrzymała leczenie i choroba była w remisji, ale niedługo potem nowotwór powrócił i zaatakował ze zdwojoną mocą. Rak rozprzestrzenił się także na biodro, mózg, wątrobę, płuca i inne narządy. Niedawno kobieta trafiła do szpitala, ale nie było już dla niej ratunku. Mandela osierociła czwórkę dzieci. Jeszcze niedawno pisała na Instagramie na ich temat. "Co mam powiedzieć moim dzieciom? Jak oznajmić im, że tym razem może się nie udać? Jak powiedzieć im, że wszystko będzie dobrze, jeśli nie jest to prawdą? Umieram, a nie chcę umrzeć" - napisała.
Życie Zoleki Mandeli obfitowało w trudne doświadczenia. W wypadku samochodowym, który miał miejsce w 2010 roku, straciła 13-letnią córkę. To niejedyna tragedia, jaka ją spotkała. Zmarł także jej syn, który urodził się za wcześnie i nie miał szansy przeżyć. Zoleka Mandela nie miała też łatwego dzieciństwa. Wielokrotnie mówiła o tym, że doświadczyła przemocy ze strony dorosłych, którzy powinni zapewnić jej bezpieczeństwo.