Agata Duda wybrała się ostatnio do atelier jednej ze swoich ulubionych projektantek. Pierwszej damie towarzyszyła ochrona, która jednak została w samochodzie. Po spędzeniu dwóch godzin w butiku Duda spacerowała ulicami Warszawy. Sama otworzyła sobie drzwi pojazdu i odjechała wraz z ochroną. Tę sytuację ostro skomentował były policjant i antyterrorysta Jerzy Dziewulski. Na ochroniarzach prezydentowej nie zostawił suchej nitki.
Jerzy Dziewulski mocno skrytykował sytuację z udziałem ochroniarzy Agaty Dudy. Zasugerował, że to pierwsza dama chciała wybrać się do ulubionego atelier bez ochrony i wydała takie polecenie. Dziewulski uważa jednak, że taka sytuacja nie powinna się wydarzyć. Podkreślił, że mogło to mieć przerażające konsekwencje.
Na 100 proc. Agata Duda wydała ochroniarzom polecenie, żeby jej nie towarzyszyli. Problem w tym, że takie polecenie w ogóle nie powinno być honorowane. Ochroniarze po prostu boją się postawić sprawę jasno. Ustawa nie przewiduje ochrony pary prezydenckiej z przerwami. Nie ma takiej możliwości, że gdy prezydentowa idzie do projektantki mody, to nie chronimy, a jak idzie na imprezę publiczną, to chronimy. To jest chore! Ochroniarze powinni powiedzieć: "Jeśli to zrobię, naruszę przepis ustawy, mogę być za to pociągnięty do odpowiedzialności karnej lub dyscyplinarnej" - powiedział w rozmowie z "Faktem" Jerzy Dziewulski.
Dziewulski podkreślił też, że prezydentowa nie powinna wchodzić do pomieszczenia, które wcześniej nie zostało sprawdzone. Procedury są takie, że najpierw funkcjonariusz powinien sprawdzić, kto przebywa w tym miejscu. Były policjant i antyterrorysta był w szoku.
Pani prezydentowej nie wolno wejść do pomieszczenia, w którym wcześniej BOR nie rozpoznał sytuacji, czyli funkcjonariusz nie wszedł tam, nie zobaczył, kto tam przebywa. Mogła być przecież taka sytuacja, że osoba, która jest właścicielką firmy odwiedzanej przez prezydentową, uprzedziła swoją pracownicę, że będzie jutro żona głowy państwa, a ta osoba niechcący pochwaliła się komuś. I gdyby ktoś taki chciał zrobić jakiś problem, mógłby przyjść trzy minuty wcześniej, a ochrona dowiedziałaby się o tym, dopiero gdy prezydentowa wyszłaby z podbitym okiem. Nie tak to powinno na litość boską wyglądać - dodał Jerzy Dziewulski.