O Tomaszu Komendzie ponownie głośno zrobiło się na początku roku, gdy okazało się, że niesłusznie skazany mężczyzna rozstał się z narzeczoną. Wokół rozpadu ich związku wybuchła wówczas afera - Anna Walter utrzymywała m.in., że musiała walczyć o alimenty dla ich syna, z kolei Komenda powiedział "Super Expressowi", że zasądzona kwota jest zbyt wysoka. Oprócz tego Walter wystosowała oświadczenie dla mediów z licznymi oskarżeniami pod adresem byłego narzeczonego, informując jednocześnie, że Komenda choruje na nowotwór.
Z relacji Anny Walter wynikało, że złożyła przeciwko Tomaszowi Komendzie zawiadomienie na policję, ponieważ miał grozić jej uprowadzeniem dziecka. Miała wycofać je jednak ze względu na poważną chorobę byłego partnera. Dodała także, że o problemach zdrowotnych Komenda miał informować również sąd. "W sądzie przedstawił, że ma nowotwór z przerzutami i brak szans. Nie chciałam mu niszczyć ostatnich dni życia, prosiłam go i błagałam tysiąc razy, żebyśmy się polubownie dogadali" - pisała w oświadczeniu. Informację o chorobie Komendy potwierdził także jego przyjaciel, dziennikarz Grzegorz Głuszak w rozmowie z "Newsweekiem". "Swoimi kanałami dowiedziałem się, że ma raka i przechodzi radioterapię" - relacjonował.
Tomasz Komenda, który od czasu komentarza dla "Super Expressu" dotyczącego alimentów wycofał się z mediów, przez wiele miesięcy nie odnosił się publicznie do doniesień o swojej chorobie. Zgodził się dopiero udzielić wypowiedzi Ewie Wilczyńskiej, autorce książki o zbrodni miłoszyckiej "Dziewczyna w czarnej sukience", która ukazała się na początku września. Z relacji Komendy wynika, że poddał się leczeniu, a nowotwór jest w remisji.
Leczę się, jestem na chemii, włosy już mi odrosły. Żyję, z tym że był rak, teraz nie ma, ale nie wiadomo, czy znowu nie wróci. Do operacji się nie nadawał. Ciężko mam, ciekawe, kiedy zrzucę w końcu ten krzyż, już należałoby mi się trochę spokoju - powiedział.
Komenda podczas rozmowy wyjawił również, że żałuje, iż zgodził się wcześniej udzielić komentarza "Super Expressowi". "Chciałem dobrze, a wyszło jak zwykle, pod górkę. Niepotrzebnie się zgodziłem na tę wypowiedź do "Super Expressu". Tyle czasu byłem nieaktywny i nie wiem, co mi teraz odbiło. Boję się, że ludzie będą pluli mi pod nogi, bo bardziej wierzą internetowi niż mnie" - powiedział. Z Ewą Wilczyńską miał spotkać się ponownie na kolejną rozmowę, jednak ostatecznie zrezygnował.