Brytyjski aktor, mieszkający od trzech lat w Los Angeles, w styczniu 2023 roku wybrał się na samotną górską wyprawę na szlaku Mount Baldy. Julian Sands wyruszył w dal, po czym słuch o nim zaginął. Trwające wówczas kilka tygodni poszukiwania nie przyniosły efektu. Przełom nastąpił dopiero w czerwcu, kiedy spacerowicze przypadkowo natrafili na jego szczątki. Wędrowcy udzielili wywiadu "Los Angeles Times", w którym podzielili się spostrzeżeniami.
Turyści przyznali, że znajdowali się blisko szczytu Mount Baldy, gdy zaczęli napotykać rozrzucone przedmioty. Najpierw znaleźli buty, następnie kijki trekkingowe, aż w końcu dotarli do szczątków mężczyzny, którym okazał się być zaginiony Julian Sands. Co zwróciło ich uwagę? Jego zimowe ubrania były czarne, co utrudniało ekipie ratunkowej dostrzeżenie mężczyzny. Miał na sobie buty z mikrokolcami, a nie raki, które zapewniłyby mu lepszą przyczepność. Wędrowcy z tego powodu są przekonani, że gdyby aktor był lepiej przegotowany, miałby więcej szans na przeżycie.
Aktor zagubił się w trwającej w tamtej okolicy burzy śnieżnej. Tragiczna pogoda utrzymywała się również w kolejnych dniach, utrudniając wszczynane i przerywane co chwila poszukiwania. Ekipy ratowników miały nadzieję, że Julian Sands znalazł jednak drogę do jednej z nielicznych chatek -schronisk na szlaku - tak się niestety nie stało. Poszukiwania nie dały jednak żadnego efektu, choć były prowadzone ponad dwa tygodnie. Mieszkający w tym rejonie ludzie potwierdzali, że jest to pora szczególnie zdradliwa i niebezpieczna pod względem nagłych zmian w pogodzie. Dodatkowo była to pora gwałtownych burz śnieżnych, które w styczniu przetoczyły się przez Stany Zjednoczone