Od tragedii jaka spotkała nie tylko Sylwię Peretti, ale i bliskich znajomych Patryka minął ponad tydzień. Syn "królowej życia" był fanem motoryzacji. Na Instagramie chwalił się podpisem "bezpiecznie szybka jazda". Swoje auto nazywał Dominatorem i wprowadził w nim szereg przeróbek, by zwiększyć jego moc. Samochód osobowy renault megane zjechał na nadbrzeże mostu Dębnickiego i dachował. Prokuratura potwierdziła, że kierowca miał we krwi 2,3 promila alkoholu i jechał z prędkością znacznie przekraczającą dozwoloną w tamtym miejscu. Razem z synem Peretti w zdarzeniu zginęło trzech młodych chłopaków. Na jaw wychodzą nowe ustalenia na temat wypadku.
Jak ujawniono w toku śledztwa, początkowo w samochodzie należącym do Patryka P. było pięć osób. Jeden z kolegów poprosił, aby podwieziono go do domu. Opuścił żółte renault przed tragedią. Pozostali nie mieli tyle szczęścia. Syn celebrytki w chwili kierowania pojazdem był pijany. "Kierujący autem w moczu miał 2,6 promila alkoholu. Jeden z pasażerów miał we krwi 1,3 promila, a w moczu: 1,6 promila. Drugi pasażer: 1,4 we krwi, 1,2 w moczu. Trzeci pasażer był trzeźwy" - przekazał Leszek Brzegowy z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Jak przekazał prokurator Rafał Babiński w rozmowie z Radiem Zet, początkowo samochód prowadziła osoba, która była trzeźwa. Do zmiany doszło 1300 metrów przed miejscem tragedii. Wówczas trzeźwy kierowca ustąpił miejsca właścicielowi pojazdu, który sekundy po zmianie doprowadził do wypadku.
21 lipca odbył się pogrzeb Patryka, syna Sylwii Peretti. Urna z jego prochami spoczęła na krakowskim Cmentarzu Grębałowskim. Na pogrzebie 24-latka pojawił się tłum osób. Jeden z jego znajomych wygłosił poruszającą przemowę. Sylwia Peretti od czasu tragedii publicznie nie zabrała głosu. Złożyła za to wieniec na grobie z szarfą, na której widniał napis przepełniony bólem. "Najukochańszemu synowi. Kochająca mama".