Krzysztof Daukszewicz przestał współprowadzić "Szkło kontaktowe" w maju tego roku po tym, jak skomentował wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego żartem w stronę Piotra Jaconia. Dowcip wymierzony w Jarosława Kaczyńskiego uznano za transfobiczny atak na społeczność LGBT+. Początkowo satyryk został zawieszony, ostatecznie po kilku tygodniach nieobecności pożegnał się z programem.
Za nim podążyli w geście solidarności koledzy - Robert Górski i Artur Andrus. Ten pierwszy w rozmowie z "Wprost" odniósł się po ponad miesiącu od swojego odejścia ze "Szkła".
W rozmowie z "Wprost" Robert Górski wyznał, co myśli o całej aferze, w wyniku której pracę w TVN24 stracił Krzysztof Daukszewicz. Satyryk nie owija w bawełnę i twierdzi, że cała sprawa z żartem Daukszewicza powinna zakończyć się na przeprosinach w stronę Piotra Jaconia.
Piotr Jacoń postanowił nie przyjąć przeprosin i rozpętać monstrualną internetową awanturę w obronie wszystkich mniejszości. To, że nie przyjął przeprosin, jest czymś skandalicznym, to jest, mówiąc krótko, chamstwo - skwitował.
Piotr Jacoń w połowie czerwca pisał w mediach społecznościowych, że chwilę po programie rozmawiał z Daukszewiczem. Satyryk miał go przeprosić i wiele wskazywało na to, że przeprosiny zostały przyjęte. Jednak krótko po tym napisał w mediach społecznościowych, jak tego typu "żarty" oddziałują na społeczność LGBT+:
Zapamiętajcie moją twarz. To twarz w*****enia i bezradności. A także dylematu: jak wytłumaczyć rodzinie, która rechocze w najlepsze z kolejnego kawału wąsatego wuja, skąd mam w oczach łzy? Jak to zrobić, żeby nie usłyszeć, że jak zwykle psuję dobrą zabawę i że przesadzam" - napisał na Instagramie. "Dobrze się bawicie? Popatrzcie na moją twarz. Tak wyglądamy, gdy wy pękacie ze śmiechu. Tak wyglądamy, gdy śmiejecie się, patrząc nam w oczy. Tak wyglądamy, gdy chcemy wam wykrzyczeć: DOŚĆ - pisał.
Okazało się, że w pierwszym odruchu przeprosin Krzysztofa Daukszewicza nie przyjął:
To nieprawda, że przyjąłem jego przeprosiny. Podszedł do mnie, ja powiedziałem, że nie jestem w stanie z nim rozmawiać. Nie w ten sposób, nie na szybko. I nie pokątnie. Poza tym mnie to naprawdę bardzo rozwaliło, a za chwilę musiałem robić program na żywo. Musiałem wziąć się w garść - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską.
Dopiero później udało im się porozmawiać spokojnie. "Wróciliśmy do tego, co się wydarzyło. Kto, co powiedział i jak to zrozumiał. 'No dobrze, Panie Piotrze, ale jakie konkluzje?' - zapytał w końcu. Ja na to, że chyba najważniejsza jest ta, iż umiemy ze sobą rozmawiać. Zgodził się. Skończyliśmy żartem, że teraz, gdy się gdzieś spotkamy w towarzystwie, będziemy ostentacyjnie wpadać sobie w ramiona. By pokazać, jak to się robi, gdy ludzie się dogadują" - pisał później Jacoń na Instagramie.
Gdy odchodził ze stacji, Robert Górski w pożegnalnym mailu do współpracowników porównał TVN24 do TVP Info. "Stacja niszczy niewinnego człowieka i dlatego nie chcę tego wspierać swoją obecnością" - pisał w mailu, opublikowanym w mediach społecznościowych przez Krzysztofa Daukszewicz, dziękującego za "wyjątkowy gest w dzisiejszych czasach".