Wysokość emerytur to wyjątkowo wrażliwy temat w Polsce. Na skandalicznie niskie świadczenia skarży się większość seniorów - od uczestników "Sanatorium miłości" aż po Marylę Rodowicz. Emeryci za lata ciężkiej pracy dostają nierzadko tyle, że ledwo im wystarcza na zakup kostki masła. Przykładem jest chociażby Marek Piekarczyk, który co miesiąc na konto w banku dostaje... siedem złotych. Niskie kwoty wynikają najczęściej z rodzaju umów, które były podpisywane za czasów aktywności zawodowej. Co jednak z osobami, które przez dekady były zatrudnione na umowę o pracę i sumiennie odkładały składki do ZUS-u? Warto zapytać Zygmunta Chajzera.
Zygmunt Chajzer zawsze dbał o płacenie składek na ubezpieczenie społeczne. - Tak, jestem tym szczęśliwcem, bo kilkadziesiąt lat pracowałem na etacie w radiu i miałem odprowadzane pełne składki - wyznał w rozmowie z "Faktem". Prezenter ocenił, że sumienność się opłaciła. Mimo że nie może pozwolić sobie na luksusy, to czuje się stabilnie w sprawach finansowych. - Mam pewne obawy, ale na dzień dzisiejszy nie narzekam na finanse. Moja emerytura nie jest gigantyczna, ale przecież ciągle pracuję. Mam stałą pracę w radiu i jak większość znanych kolegów również dodatkowe zlecenia w postaci konferansjerki. Nie opływam w luksusy, jednak dajemy z żoną radę. Mogę żyć w miarę spokojnie - opowiedział niedawno w romowie z "Super Expressem". Ile zatem dostaje? Chajzer przyznał, że może liczyć na wpływy nieco większe od średniej krajowej. Przypomnijmy, że średnia krajowa "na rękę" to obecnie około pięć tysięcy złotych.
Katarzyna Dowbor również pracowała na etacie i po trzech dekadach pracy zdecydowała się przejść na emeryturę. Na jaką kwotę świadczeń może liczyć była prowadząca "Naszego nowego domu"? Według doniesień ma otrzymywać na rękę około czterech tysięcy złotych. Prezenterka przyznała, że dla niej to zadowalająca kwota. - Po prostu pracowałam na etacie przez 30 lat w państwowej firmie, więc odkładałam składki i mam emeryturę. Może ona nie jest jakaś bardzo wysoka, ale nie jest też bardzo niska. Nie narzekamy - czytamy w "Super Expresie".