Katarzyna Nosowska swoją z pozoru błahą parodią na Instagramie wywołała prawdziwą burzę. Piosenkarka reklamowała mleczne produkty w charakteryzacji przypominającej postać Caroline Derpieński. Oburzona celebrytka najpierw atakowała w komentarzach, a później udostępniła w mediach społecznościowych screen pisma przedprocesowego. Od firmy Danone i Nosowskiej domaga się 50 milionów złotych. Zapytaliśmy ekspertkę, jak ta sytuacja wygląda od strony prawnej.
Katarzyna Topczewska to prawniczka jednej z warszawskich kancelarii. W rozmowie z Plotkiem wyznała, że pozew o 50 milionów złotych zadośćuczynienia jest kompletnie oderwany od polskich realiów. Podkreśla, że żeby wygrać sprawę z firmą Danone Derpieński musiałaby udowodnić, że scenariusz nagrania Katarzyny Nosowskiej był konsultowany z przedstawicielami firmy.
Polska to nie Stany i 50 milionów złotych zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych jest kwotą kompletnie oderwaną od naszych realiów sądowych. Poza tym Caroline Derpieński pozywając Danone musiałaby wykazać, że scenariusz reklamy był konsultowany z firmą, co nie jest wcale takie oczywiste w przypadku filmów nagrywanych samodzielnie przez inluencerów i publikowanych na ich własnych profilach w mediach społecznościowych. Wreszcie, Caroline musiałaby wykazać, że to właśnie ją Katarzyna Nosowska parodiowała, a nie jakąś żonę z Miami czy każdą inną Polkę na emigracji w USA, a dodatkowo w sposób naruszający jej dobre imię. Samo to udowadnianie, może być najbarwniejszym elementem tego procesu. Aczkolwiek nie ma pewności, czy w ogóle do niego dojdzie - powiedziała Katarzyna Topczewska w rozmowie z Plotkiem.
Prawniczka zwróciła uwagę na fakt, że często tego rodzaju pozwy są traktowane jako straszaki i mają jedynie wywołać medialną burzę. Ostatecznie często nie trafiają na wokandę. Katarzyna Topczewska podkreśliła, że tym zachowaniem Caroline Derpieński zapewniła sobie rozgłos, ale w efekcie to obróci się przeciwko niej, bo pokazała, że nie ma dystansu do siebie.
Dziś takie pozwy wysyła się głównie w postach zamieszczonych w mediach społecznościowych i oświadczeniach dla mediów. Sędziami w sprawach stają się obserwatorzy tematu, a pozew do sądu często nie trafia. Taki pozew żyje tak długo, jak długo interesuje się nim opinia publiczna, czyli maksymalnie kilka dni. Potem już nikt nie jest zainteresowany, żeby sprawa trafiła na wokandę. Jedno jest pewne - poprzez swoją emocjonalną reakcję, Caroline Derpieński zapewniła sprawie rozgłos, a produktom Alpro świetną reklamę, o dużo większych zasięgach, niż gdyby przemilczała ten temat. Sprawa ta pokazała, że Caroline najbardziej brakuje luzu i dystansu. A to zawsze skutkuje kryzysem wizerunkowym, którego żaden pozew i żadne odszkodowanie nie jest w stanie naprawić - dodała Katarzyna Topczewska.
Prawniczka zauważa równie, że celebrytka chce uchodzić za osobę, która walczy z hejtem, a sama w niewybrednych słowach odniosła się do Nosowskiej. "Caroline Derpieński chce chronić swoją godność w procesie, tymczasem sama w odwecie wobec Kasi Nosowskiej używa słów, które mogłyby być rozpatrywane przez sad jako naruszenie dóbr osobistych, nazywając ją babcią czy pazernym, podłym, zdesperowanym człowiekiem" - dodała Topczewska.