Anna i Robert Lewandowscy w miniony weekend razem z rodziną i przyjaciółmi świętowali dziesiątą rocznicę ślubu. Z tej okazji postanowili odnowić przysięgę małżeńską. Na miejsce wybrali Toskanię. Od piątku do niedzieli na Instagramach pary można było oglądać piękne kadry, pierwszy taniec, a także szaloną zabawę. Trenerka tańczyła bachatę i ruszała się lepiej niż Shakira, a piłkarz między innymi rapował z Quebonafide. Do relacji Lewandowskich odniósł się dziennikarz sportowy. "Lewandowski jest na prostej drodze, by zniechęcić do siebie polskich kibiców. Dziwne, że on nie ma koło siebie kogoś poważnego, kto ogarniałby PR" - napisał o tej sytuacji na Twitterze Marcin Torz.
Dziennikarz odniósł się głównie do nagrania z rapującym Lewandowskim. "Wrzucanie takich filmów do internetu powoduje wzrost niechęci w sytuacji, kiedy Lewandowskich jest krytykowany jak nigdy wcześniej - i to się dzieje" - pisze dalej dziennikarz. Pod postem Torza znalazło się jednak więcej komentarzy, które broniły polskiego napastnika. Poprosiliśmy także o komentarz Martę Rodzik, ekspertkę ds. PR-u. Ona również nie widzi nic złego w zachowaniu Lewandowskiego. Co więcej, uważa, że wizerunkowo bardzo pozytywnie wpłynęło to na odbiór piłkarza. Pokazał, że też umie się wyluzować i jest zwyczajnym mężczyzną.
Ja się nie zgodzę z panem Marcinem Torzem. Uważam, że nagranie ma swoje plusy i minusy. Piękne jest to, że relacje małżeńskie pana Roberta i pani Anny są trwałe i chcą podzielić się swoim szczęściem w social mediach. Często osoby znane chcą pokazać swoje życie prywatne i zaprezentować się z innej strony, tej bliższej obserwującym. Minus jest taki, że nie wszystkim odbiorcom może się spodobać fakt, że ich największy sportowiec świetnie się bawi. Myślę, że pan Robert chciał się pokazać w sposób pozytywny, że też potrafi być wyluzowanym mężczyzną. Powinniśmy docenić pana Roberta i panią Anię za odwagę, że chcieli podzielić się swoim szczęściem z tymi, którzy kochają ich za to, jacy są. PR-owo uważam, że to nie jest strzał w kolano! Myślę, że dzięki takiemu nagraniu zbliżył się do ludzi, co widać po komentarzach jego obserwujących.
Zaproszeni goście bawili się w Toskanii cały weekend. W niedzielę odbyła się prawdziwa impreza, na której działo się, oj działo. Na scenie wystąpił przyjaciel pary i lider zespołu Zakopower, Sebastian Karpiel-Bułecka. W rytm utworu "Boso" wywijał sam Robert Lewandowski, a tuż za nim Marina. Później to ona weszła na scenę, śpiewając jeden ze swoich utworów. Co ciekawe, nie miała założonych butów. Później było tylko lepiej. Lewy, tuląc się do Quebo, rapował jego utwór "Candy". Nagranie z imprezy obejrzycie wyżej, a zdjęcia z wydarzenia znajdziecie w galerii.