27-letnia Anastazja z Wrocławia zaginęła w nocy z 12 na 13 czerwca na greckiej wyspie Kos. Kilka dni później śledczy odnaleźli ciało kobiety. Polka podczas dnia wolnego od pracy spotkała się z 32-letnim mężczyzną, którego podejrzewa się o zabójstwo kobiety. Obywatel Bangladeszu zaprzecza zarzutom, ale nowe dowody jeszcze bardziej go pogrążają.
Michał, chłopak Anastazji, skontaktował się z "Super Expressem", rzucając niejako nowe światło na wydarzenia poprzedzające tragedię. Mężczyzna opowiedział o planach na wspólne życie z 27-latką, ale także o depresji, z jaką zmagała się kobieta. "Z Anastazją byliśmy dziesięć lat w związku, planowaliśmy ślub i założyć rodzinę. Była osobą bardzo energiczną, ale również wrażliwą, czułą i współczującą. Nie potrafiła przejść obojętnie widząc, że ktoś potrzebuje pomocy. Często kupowała jedzenie bezdomnym lub dawała im pieniądze. Praktycznie codziennie dokarmiała ptaki, psy, koty, wydawała mnóstwo pieniędzy na pomoc zwierzętom. W stosunku do mnie była lojalna i nigdy nie dała mi powodu do zazdrości" - podkreślił mężczyzna.
Traktowała wszystkich ludzi z szacunkiem, lubiła rozmawiać z każdym i miała zaufanie do wszystkich. Kilka dni przed jej zaginięciem Anastazja mocno poparzyła się w pracy w dłoń, co bardzo przeżywała i popadła w depresję. Przez to bardzo mało jadła. Podejrzewam, że poparzenie mogło być powodem, dlaczego sięgnęła po alkohol. Taka sytuacja mogła spotkać każdego z nas. Proszę osoby, które jej nie znają o wstrzymanie się z negatywnymi opiniami na jej temat, ponieważ jest to bardzo bolesne dla mnie i jej rodziny - powiedział partner zmarłej kobiety.
Głównym podejrzanym o zabicie 27-latki jest 32-letni mieszkaniec Bangladeszu. Mężczyzna usłyszał zarzut zgwałcenia i zabójstwa Polki. Po tym wszystkim jego adwokat zdecydował się zrezygnować z dalszego reprezentowania Banglijczyka. Podejrzany przebywa aktualnie w areszcie. Grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!