Agnieszka Dygant popularność zyskała dzięki roli sympatycznej, acz "szalonej" Marioli w serialu "Na dobre i na złe". Udany debiut w hitowej produkcji sprawił, że reżyserzy i producenci szybko zainteresowali się charakterystyczną aktorką. W 2003 roku Dygant dostała rolę w "Fali zbrodni", a dwa lata później cała polska pokochała ją za bezbłędnie zagraną Franię Maj. Od tego momentu artystka jest chętnie zapraszana do produkcji telewizyjnych i filmowych, z czasem zrozumiała jednak, że nie warto się przepracowywać.
Dygant została zaproszona do podcastu przez Żurnalistę. W trakcie rozmowy aktorka wspominała pierwsze kroki w zawodzie i okres rosnącej popularności. Serialowa Niania Frania uczciwie przyznała, że w wyniku takiego podejścia do pracy ucierpiało zdrowie. Aktorka większość czasu spędzała na planach zdjęciowych, zapominając niekiedy o prawdziwym życiu. Takie podejście sprawiło, że w pewnym momencie musieli interweniować lekarze, którzy usiłowali postawić Dygant na nogi.
Na początku grałam w dwóch serialach, w "Fali zbrodni" i "Na dobre i na złe". To się dało połączyć, bo przez cały tydzień byłam w "Fali", bo wyjeżdżaliśmy na zgrupowania, kręciliśmy kilka miesięcy i wracaliśmy. Więc ja wyjeżdżałam do Warszawy nagrać "Na dobre i na złe". Ekipa "Fali zbrodni" miała wolne i sobie odpoczywała. Ja jechałam do Warszawy i robiłam inne zdjęcia. (...) To jest trochę wykańczające, więc się nie obyło bez incydentów, że trzeba było podać glukozę i tak dalej, bo byłam taka wyczerpana. Potem, jak doszła "Niania", mogłam tylko dogrywać wątki i musiałam odejść na rok z "Fali zbrodni" - wszedł za mnie ktoś inny. To było bardzo hardcorowe. Myślę sobie, że musiało tak być. To był taki czas, kiedy zbudowało mi to pozycję.
Agnieszka Dygant niedawno obchodziła okrągłe, 50. urodziny. Aktorka wygląda doskonale, chociaż niektórzy uparcie twierdzą, że swoją urodę zawdzięcza chirurgii plastycznej i medycynie estetycznej. Gwiazda zaprzecza doniesieniom i konsekwentnie ucina plotki na ten temat. W rozmowie z Newserią wyznała: "No cóż, starość nie radość, człowiek się też trochę zmienia. Mam 50 lat, wyglądam, jak wyglądam, mam zmarszczki, to chyba widać, więc ja sobie specjalnie jakichś operacji nie robię. Jeśli komuś się to podoba, to fajnie, a jak nie podoba, to też okej. Myślę, że są lepsze tematy niż to, czy ja sobie zrobiłam operację plastyczną, czy nie".