Marszałek Sejmu Elżbieta Witek 6 kwietnia wydała oświadczenie, w którym napisała: "Dziś, w Wielkim tygodniu Wielkanocnym, zrobiono mojej rodzinie wielką krzywdę i niesprawiedliwość". To komentarz na doniesienia radia Zet, według których "miejsce na OIOM-ie od kilkunastu miesięcy blokuje" jej mąż, a rodzina jednej z pacjentek złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Marszałek Sejmu wyznała, że nigdy nie wykorzystała swojej pozycji, aby załatwić mężowi miejsce w szpitalu.
Marszałek Sejmu udzieliła wywiadu "Super Expressowi". Opowiedziała w nim o chorobie męża. Mężczyzna od dwóch lat jest w ciężkim stanie. Przebywa w szpitalu w Legnicy i ponoć blokuje miejsce dla innych chorych. Elżbieta Witek postanowiła wytłumaczyć sytuację, w jakiej znajduje się jej rodzina. "Super Express" był ciekawy, dlaczego mąż polityczki tak długo przebywa w placówce.
Były ośrodki, które mogły rehabilitować intensywnie takiego pacjenta, jak mój mąż, ale musiałby być na własnym oddechu, a nie pod respiratorem. Oddałabym wszystko, żeby go stamtąd zabrać, żeby mógł samodzielnie oddychać. Czekam na dzień, kiedy usłyszę od lekarza, że będę mogła go przenieść - odpowiedziała Witek.
Jak dowiedział się "SE" od współpracowników marszałek, mąż Elżbiety Witek już raz powrócił do zdrowia po intensywnej terapii. Dziewięć lat temu mężczyzna był w śpiączce. Udało się go jednak wybudzić. Powrócił do pełnego zdrowia w rok. Gazeta zastanawiała się, czy lekarze i placówka nie traktują sprawy Witek priorytetowo, ze względu na sprawowaną funkcję. Marszałek Sejmu stanowczo zaprzeczyła.
Nigdy nie wykorzystywałam swojej pozycji. Taka postawa jest mi zupełnie obca. Ja już nic nie muszę, tylko mogę. Mam 65 lat i wiele trudnych doświadczeń za sobą. Nie wykorzystywałam nigdy swojej pozycji, żeby cokolwiek dla siebie załatwić. Jestem wciąż tą samą Elżbietą Witek - skwitkowała.