Monika Richardson na co dzień zajmuje się prowadzeniem szkoły językowej, jednak w wolnych chwilach znajduje czas na rozwijanie pasji. Dziennikarka jest ogromną pasjonatką sportów, szczególnie nart i jazdy konnej. Na jej profilu już niejednokrotnie pojawiały się relacje z rajdów i wizyt w stajni. Ostatnia z nich zwraca szczególną uwagę. Uległa wypadkowi.
Monika Richardson już wcześniej miała okazję przekonać się, że jazda konna jest sportem o wysokim ryzyku urazu. W 2022 roku musiała ostrzykiwać kolana kwasem hialuronowym, żeby przez cztery dni móc uczestniczyć w jazdach. Jeździectwo wiąże się również z wypadkami przy codziennych treningach. Okazuje się, że dziennikarka podczas ostatniej wizyty spadła z konia. Jechała galopem po lesie i nagle wylądowała na ziemi. Zaznacza jednak, że to była całkowicie jej wina, bowiem miała spięte mięśnie.
Spadłam z konia w galopie dzisiaj. Nie tego, co na zdjęciu. To Dakar, na nim zrobiłam mały trening na placu. Do lasu pojechałam na Lusi, to młoda, bardzo wysoka kobyłka. Trochę wybijała w galopie, ale upadek zaliczyłam wyłącznie z własnej winy. Po prostu się spięłam. Teraz siedzę obolała i myślę, dlaczego i po co mi się to przydarzyło. Jak wykminię, to wam powiem - pisała Monika Richardson.
Środowisko jeździeckie ma swoje tradycje. Jesienią organizowane są imprezy z okazji Hubertusa, który szczególnie hucznie jest obchodzony w Gałkowie. W różnych stajniach ustala się również, jakie konsekwencje ponosi jeździec, który spada z konia. Jedną z najpopularniejszych propozycji jest poczęstowanie osób, które miały okazję zaobserwować incydent ciastem lub czekoladą. Zwróciła na to uwagę jedna z fanek i wyjaśniła, dlaczego to właśnie Monice Richardson przydarzyła się taka sytuacja "Żeby upiec sernik" - czytamy w komentarzach.