Do feralnego incydentu z udziałem Beaty Kozidrak doszło we wrześniu 2021 roku. Artystka została zatrzymana przez policję po zakrapianej imprezie, gdy prowadziła samochód, mając dwa promile w wydychanym powietrzu. W sierpniu ubiegłego roku uprawomocnił się wyrok, skazujący Kozidrak na grzywnę 50 tys. zł, wpłacenie dodatkowych 20 tys. zł na rzecz Funduszu Sprawiedliwości, a także zakaz prowadzenia pojazdów na okres pięciu lat. Sprawa wokalistki wywołała medialną burzę, a fakt, że wsiadła po alkoholu za kółko, wypominany jest jej do dziś. W rozmowie z Jarosławem Szubrychtem Kozdirak opowiedziała, co wtedy czuła i w jaki sposób cała sytuacja wpłynęła na jej życie.
W wywiadzie z Szybrychtem Beata Kozdirak wspomina, że policja zatrzymała ją 1 września, dokładnie w dniu rocznicy śmierci jej mamy. Z tego zbiegu okoliczności zdała sobie sprawę dopiero po jakimś czasie i nie uważa, że był to do końca przypadek.
Mama porządnie kopnęła mnie w tyłek, tak to sobie tłumaczyłam. Na szczęście nikomu nic się nie stało, a jedną osobę uratowałam. Siebie - opowiada.
Artystka przyznała, że w tamtym okresie prowadziła bardzo intensywne życie, a wszystkie propozycje, które wówczas dostawała, chciała zrealizować. Feralna sytuacja pozwoliła jej spojrzeć na wszystko z perspektywy.
Wpadłam w jeden wielki kołowrót, byłam w matni. Po tym wszystkim zrobiłam sobie rachunek sumienia, uspokoiłam swoje życie. Zaczęłam też lepiej dobierać ludzi, z którymi pracuję - relacjonuje.
Dziennikarz "Gazety Wyborczej" zwrócił uwagę na fakt, że sąd podczas ustalania wyroku uznał za okoliczność łagodzącą zasługi Kozidrak dla polskiej kultury. To nie spodobało się wielu osobom, które postrzegały to jako brak równości wobec prawa. Wokalistka podkreśla jednak, że nie prosiła sądu o łagodniejsze traktowanie.
Jestem zwyczajnym człowiekiem, który popełnił błąd, i chciałam być w ocenie tego wykroczenia traktowana dokładnie tak samo, jak każdy inny obywatel. Poddałam się karze - tłumaczy.
Beata Kozidrak dodała także, że eksperci komentujący jej sprawę nie uważają, aby usłyszała łagodniejszy wyrok. Zaznaczyła również, że to nie kara nałożona przez sąd, a społeczny ostracyzm okazał się najbardziej obciążającą rzeczą.
O mojej sprawie wypowiadało się kilku bardzo znanych prawników i zgodnie stwierdzili, że dostałam bardzo wysoką karę. Ale i tak największą karą było to, co przeżywałam, oraz to, w jaki sposób mnie oceniano, te chamskie komentarze - mówi.
Kozidrak przyznała również, że wszystko, co robi lub mówi, z miejsca jest nagłaśniane, co jest w jej życiu dużym obciążeniem, a często także sprawia jej ból.
Przypomnijmy, że prokuratura odwołała się od wyroku sądu pierwszej instancji, żądając dla Beaty Kozidrak surowszej kary. Sąd odrzucił jednak apelację, zaznaczając, że zdarzenie z udziałem wokalistki było incydentalne oraz była osobą wcześniej niekaraną.