• Link został skopiowany

Wróżbita Maciej sprawdził moją przyszłość. Co usłyszałam za ponad 13 złotych za minutę? [PLOTEK EXCLUSIVE]

Zadzwoniłam do wróżbity Macieja, żeby przepowiedział mi przyszłość. Każda minuta rozmowy kosztowała ponad 13 złotych. Ale co to była za rozmowa!
Wróżbita Maciej
EastNews

Nie wierzę w horoskopy - ale czytam je z przyjemnością. Nie wierzę w przepowiadanie przyszłości - ale gdzieś na dnie zostawiam sobie ułamek procenta szans, że to działa. Nigdy nie byłam u wróżki, chyba, że liczy się automat na festynie w dzieciństwie, do którego wkładało się dłoń, a on wypluwał zadrukowaną karteczkę "specjalnie dla mnie" z poradami i "drogą życia". Ponieważ mam koleżankę żyjącą z zajmowania się numerologią, niektóre kwestie nie są dla mnie tajemnicą, ale nadal uważam je za (delikatnie mówiąc) brednie. Ale wiem, że wcale nie muszę tu być w większości.

W ostatnich latach widzimy lawinowy wzrost zainteresowania horoskopami - w "internecie" mierzymy to głównie w klikach, bo może nie wiecie, ale horoskopy klikają się fenomenalnie. Zaczęło się w pandemii, zintensyfikowało w czasie wojny. Świat "realny" dla wielu stał się tak przerażający i nieprzewidywalny, że potrzebujemy w nim pewnych wyznaczników i drogowskazów. Wróżki i wróżbici świetnie się w tej sytuacji odnaleźli.

Co zatem można usłyszeć, kiedy się zadzwoni do jednego z najpopularniejszych wróżbitów w Polsce, wróżbity Macieja? Sprawdzam - i trochę płaczę nad ceną, bowiem popularność jest tu równie wielka, jak wysokie są stawki.

Wróżbita Maciej - wspaniały i drogi rozmówca

Redakcyjnie wybrałyśmy właśnie wróżbitę Macieja, bowiem jest medialnie jednym z najbardziej popularnych przepowiadaczy prywatnych i drobnych przyszłości. Od lat jest obecny w telewizjach i stacjach radiowych, gdzie odpowiada na pytania dzwoniących. Jednocześnie dość rzadko zdarza mu się odnosić do spraw naprawdę poważnych, stara się nie siać przerażenia i wątpliwości o wojnie i pandemii, jak to mieli w zwyczaju jego koledzy "po fachu". Maciej Skrzątek ma swoją niszę, którą określa "leczeniem duszy".

 

Cennik jest oficjalny u wszystkich wróżów i wróżek, choć niekiedy trzeba się wczytać w zapiski wykonane drobnym druczkiem. Wróże standardowo wyceniają pojedyncze pytania, można się spotkać też z całymi pakietami - średnio jedno pytanie kosztuje około 20 złotych, zaś pakiet np. czterech - około 40-60 zł. Wróżbita Maciej przelicza minuty na złotówki. Pół godziny rozmowy (w tym przypadku telefonicznej) kosztowało 400 złotych. Szybka matematyka - każda minuta została w takim razie wyceniona na ponad 13 złotych. Zanim odpowiem na pytanie, czy było warto, zaznaczę, że gdyby to miały być moje prywatne pieniądze, to musiałabym być naprawdę zdesperowana, żeby je wydać w taki sposób. Ale gdybym miała ich za dużo...

Szybko okazało się, że to było naprawdę miło wydanych 400 złotych. Tylko wiecie, koziorożce mają problemy z wydawaniem pieniędzy, my je wolimy akumulować. Dla mnie prywatnie 400 złotych za nawet miłą rozmowę to "trochę" za dużo. A dodatkowo ekonomiczniej byłoby napisać do innej, o WIELE tańszej wróżki, gdzie pytanie kosztuje 20 złotych, dzięki czemu za tę samą sumę mogłabym ją zapytać o wszystko, co tylko przyjdzie mi do głowy. No, ale "zwykła pierwsza lepsza wróżka z internetu" to nie Wróżbita Maciej, za pewne rzeczy się płaci.

Czas oczekiwania jak na konsultację u lekarza - zależy od obłożenia terminów. Ciężko powiedzieć, czy miałam szczęście, że czekałam tylko tydzień. Oczywiście, jeśli dysponujecie większymi funduszami (takimi powyżej tysiąca złotych), to i konsultacja może odbyć się prawie natychmiast. Ostatecznie może przecież zdarzyć się tak, że jesteście przedsiębiorcą, który dzisiaj musi zdecydować - inwestować czy czekać. Wtedy wydanie ponad tysiąca nie będzie problemem, a podpowiedź, czy los wam sprzyja, dostaniecie jeszcze tego samego dnia.

Jednak jeśli interesuje was opcja "tańsza", to po wykonaniu przelewu jesteście już skazani na termin, jaki otrzymacie. Nie pasuje? Sorry. Zapomnicie? Sorry podwójnie. Coś wam wypadnie? No bardzo przykro, thank you, next.

W tym przypadku wypadło wcale nie mi - umówiliśmy się z wróżbitą Maciejem mailowo na telefon, ale... to on przełożył termin. Być może dzięki temu bardziej był skłonny wynegocjować kolejną jego zmianę.

Chciałabym umieć mówić tak dużo i tak pięknie, jak wróżbita Maciej

Do rozmowy z wróżbitą przez telefon potrzebujecie tak naprawdę tylko jednej rzeczy - swojej daty urodzenia. Już na tej podstawie "wiadomo" o was bardzo dużo. Ale jeśli liczycie, że będzie to coś więcej, niż to, co można przeczytać w dostępnych w internecie horoskopach, to niestety nie do końca. Informacje o "koziorożcu" i liczbie mistrzowskiej 33, która mi przypada z racji cyferek w dacie urodzenia, są dostępne online od ręki. Wiem, bo z momentach kryzysowych od lat nastoletnich lubię poczytać o sobie, jaka jestem mądra i jaka wspaniała (głównie finansowa) przyszłość mnie czeka - a dokładnie to oferują horoskopy koziorożcom, znakom upartym i ze skłonnością do pracoholizmu, za to bardzo ograniczonym, jeśli chodzi o sprawy duchowe.

Mam też niejakie podejrzenia, że zostałam przed rozmową sprawdzona w internecie. Niestety da się to zrobić - pewnie informacje są oficjalnie dostępne i nie da się wszystkiego ukryć. Ale akurat mój przypadek jest "łatwy" z racji miejsca pracy. Być może anonimowa i jeszcze bardziej dbająca o swoje ślady w internecie osoba stanowiłaby większą zagwozdkę dla wróżbity.

Ponieważ wróżbita Maciej ma ten szczególny dar, że jemu się w czasie mówienia nie przerywa, to nie jest rozmowa, to jest opowieść o was. W pierwszych dziesięciu minutach otrzymałam właśnie to - opowieść o mnie, kompilację kilku różnych horoskopów, które Maciej Skrzątek ma w małym palcu. Inaczej się tego o sobie słucha, niż się czyta. Można odnieść wrażenie, że to jest dla CIEBIE, drogi rozmówco, dzwoniący po poradę. Łatwiej uwierzyć, cieplej się robi na sercu, kiedy słyszycie wypowiedziane tonem nieznoszącym sprzeciwu:

Pani Magdo, pani PRZEZNACZONE JEST zarządzanie ludźmi.

Oczywiście, że tak jest! Jak ma być inaczej!

 

Schody zaczynają się, kiedy zadaje się swoje pytania.

Tarot przez telefon

Niektórzy ludzie z rezerwą podchodzą do kart tarota. Spójrzcie na podpowiedzi Google - obawy są naprawdę realne:

Czy karty tarota są bezpieczne, czym grozi stawianie kart tarota... - o to pytają użytkownicy najpopularniejszej wyszukiwarki na świecie.

Winę za te niepokoje ponosi oczywiście połączenie religii z mocno zakorzenioną w każdym z nas potrzebą kontroli nad przyszłością. W ostrzeżeniach przed tarotem można przeczytać, że "otwiera furtkę dla demonów". Wróżbita Maciej nie ma takich obaw (ja również), dlatego postanowiliśmy wspólnie, że na jedno z pytań postawi tarota (minęło już prawie 20 minut rozmowy).

I tu płynnie przechodzimy do kwestii, czy w ogóle wierzycie w to, co tarot wam "powie". Ufam, że naprawdę te karty leżały rozłożone przed wróżbitą, bo przecież w rozmowie telefonicznej też mogę powiedzieć, że jestem teraz w basenie na wyspie Bali, choć siedzę pod kocem w zmrożonej Warszawie. To, co z nich można wyczytać, to już zupełnie inna sprawa. Być może zadałam też złe albo zwyczajnie głupie pytanie, na które odpowiedź jest tak zdroworozsądkowa, że nie trzeba do tego magio-lolo. Co więcej, otrzymałam odpowiedź w stylu "na dwoje babka wróżyła". Albo będzie tak, pani Magdo, albo tak. Jeśli zrobi pani tak, to będzie tak. Jeśli zrobi pani inaczej, będzie inaczej. Oczywiście, co pani zdecyduje, tego karty nie powiedzą, ale sugerują, że w tym momencie coś nie będzie dobrą decyzją. Nie będzie odpowiedzi "tak / nie", "zrób tak / nie rób tego". Zawsze będzie zabezpieczenie, że coś może wyjść inaczej, niż interpretowane są karty.

Chciałabym w tym miejscu przeprosić wróżbitę Macieja za to, że rozmowa z nim posłużyła teraz do napisania tekstu. Dzwoniłam co prawda z dokładnie tym celem (i nie za swoje pieniądze na szczęście), ale też z dużą dozą ciekawości. I przyznam, że miałam moment kryzysu. Kiedy stwierdził, że to dla niego zaszczyt, że koziorożec (znak bardzo przywiązany do rzeczy namacalnych i sceptyczny wobec wszystkich magicznych i duchowych rzeczy) do niego dzwoni, bo koziorożce standardowo nie wierzą w takie rzeczy - pomyślałam "oho, żeby tylko pan wiedział, że to do pewnego stopnia polecenie służbowe". Ale szczerze przyznaję, że tylko do pewnego stopnia.

To było bardzo... ciekawe doświadczenie. Za własne pieniądze go co prawda nie powtórzę, ale jeśli jakimś cudem wy w dzisiejszych czasach macie za dużo funduszy i nie wiecie, co z nimi zrobić, to czemu nie poprawić sobie samopoczucia nawet za taką sumę?

Więcej o: