Galopująca inflacja daje się we znaki nie tylko Polakom. Dotkliwy wzrost cen odczuwamy szczególnie przed Bożym Narodzeniem. Zorganizowanie świątecznego obiadu dla bliskich wiąże się ze sporymi kosztami. Można iść jednak za przykładem Caroline Duddridge i zacząć pobierać opłaty od gości. 63-letnia Brytyjka nie przewiduje taryfy ulgowej nawet dla wnuków.
Caroline Duddridge jest mamą piątki dorosłych dzieci. Kobieta ma także sześcioro wnucząt. W 2016 roku, po śmierci męża, 63-latka zaczęła pobierać od bliskich opłaty za świąteczny obiad. Brytyjka tłumaczy swoją decyzję tym, że ceny produktów stale rosną i ze swojego skromnego budżetu nie jest w stanie pokryć kosztów wszystkich niezbędnych produktów. Ponadto Caroline poświęca dziesiątki godzin na zaplanowanie menu, zakupy oraz przygotowanie potraw.
Niektórzy ludzie mogą pomyśleć, że to jest okrutne, ale jest to ważna lekcja życia. Starsze wnuki często oferują mi pomoc w zamian za odzyskanie części ich pieniędzy i podziwiam to - wyznała w rozmowie z portalem thesun.co.uk.
Opłata za świąteczny posiłek nie jest jednakowa dla wszystkich. 63-latka uzależnia jej wysokość od zarobków i wieku gości. Najwięcej muszą zapłacić dorośli pracujący na pełen etat - 15 funtów (około 80 złotych). Najmniejsze koszty ponoszą dzieci. Starsze wnuki płacą po 5 funtów (około 27 złotych), natomiast młodsze 2,5 funta (około 13 złotych).
Brytyjka przyznała też, że niektórzy członkowie rodziny narzekają i próbują wymigać się od opłat. Ostatecznie jednak zawsze uiszczają należność.
Wiem, że niektórzy znów będą narzekać, i szukać wymówek typu "nie wpłynęła moja wypłata", "moje konto bankowe jest zablokowane" lub "czy mogę zapłacić w następnym tygodniu?", jednak w końcu i tak otrzymam od nich gotówkę na posiłek - powiedziała Duddridge.
Pod artykułem pojawiła się ankieta, w której czytelnicy mogli wyrazić, co sądzą na temat pomysłu 63-latki. Znaczna większość respondentów uznała, że nie miałaby nic przeciwko opłatom za świąteczny posiłek.