Grzegorz Komendarek zyskał popularność dzięki serialowi "Złotopolscy". Rola sympatycznego i skromnego kucharza Grzesia, który pracował w restauracji Marty Gabriel, przyniosła mu nie tylko sławę, ale również mnóstwo fanów. Po angażu w kultowej produkcji posypały się kolejne propozycje. Komendarek wystąpił między innymi w "Heli w opałach", "Na dobre i na złe" czy "Rodzince.pl". Pomimo sukcesów zawodowych jego życie prywatne nie było usłane różami.
Przygoda Grzegorza Komendarka z serialem "Złotopolscy" rozpoczęła się dość niespodziewanie. Przed kamery trafił przypadkiem.
Był prawdziwym kucharzem w restauracji, w której mieliśmy zdjęcia, i pewnego dnia Radosław Piwowarski dał mu prawdziwe zadanie w "Złotopolskich". Grzesio zagrał, raz, drugi, trzeci... i grał u nas kilkanaście lat - wspominała w "Fakcie", Małgorzata Raszek-Zaliwska, jedna z reżyserek serialu.
Pomimo tego, że na planie spędził 12 lat, to z nikim nie nawiązał przyjaźni. Współpracujący z nim aktorzy i aktorki wspominają, że Komendarek był bardzo skryty i niewiele mówił o życiu prywatnym. Wiadomo było tylko, że jego siostra i rodzice nie żyją.
Mimo iż graliśmy z Grzegorzem Komendarkiem w jednym serialu, nigdy nie miałam go okazji bliżej poznać. Trudno mi sobie wyobrazić, że można być tak samotnym człowiekiem (...). Zginął człowiek tak samotny, że nie ma go kto pochować - powiedziała po jego śmierci aktorka Aleksandra Woźniak, która również grała w serialu TVP.
Osoby z otoczenia Komendarka wiedziały również, że miał poważne problemy ze zdrowiem.
Od wielu lat chorował na bardzo zaawansowaną cukrzycę. Ta choroba nie pozwalała mu pracować. Grzegorz zaczął z czasem popadać w kolejne kłopoty zdrowotne. Przy jego gabarytach cukrzyca była wielkim kłopotem. Wiele miesięcy temu dodatkowo zapadł na kolejną chorobę i zaraził się sepsą - zdradziła Raszek-Zaliwska w rozmowie z "Faktem".
W 2014 roku media obiegła informacja o tragicznej śmierci gwiazdy serialu "Złotopolscy". Grzegorz Komendarek i Hanna Szymanderska wracali z "V Festiwalu Rosołu" w małopolskim Łapanowie. Auto prowadzone przez wynajętego kierowcę nagle wpadło w poślizg i z wielką siłą uderzyło w barierki ochronne. Przód samochodu został zmiażdżony. Pasażerowie zginęli na miejscu.
Z racji, iż Komendarek nie miał żadnej bardzo bliskiej rodziny, to właśnie Małgorzata Raszek-Zaliwska, wraz z ciotecznym bratem zmarłego, zajęła się zbiórką pieniędzy na organizację pogrzebu. Pochowano go na cmentarzu w Wólce Węglowej, obok rodziców.