Laura Samojłowicz zyskała popularność dzięki roli Majki w serialu "M jak miłość". Widzowie polubili postać, w którą się wcielała, a także samą aktorkę. Trzymali kciuki, by to właśnie z nią związał się na stałe Paweł Zduński (Rafał Mroczek). W pewnym momencie Samojłowicz podjęła jednak decyzję o odejściu z produkcji. Zniknęła na kilka lat. Wyjechała wtedy za granicę, gdzie pracowała m.in. jako niania. W pewnym momencie wróciła do kraju i show-biznesu. Ponowne wejście do branży okazało się bardzo bolesne. Swoich sił spróbowała w 2015 roku w "The Voice of Poland", ale nikt się nie odwrócił. Teraz powoli odbudowuje karierę, grając m.in. w serialu "Gliniarze".
Aktorka pojawiła się niedawno w programie "Onet Rano", gdzie rozmawiała z Beatą Tadlą. Laura Samojłowicz wyznała, że zrezygnowała z kariery w Polsce po tym, jak spadła na nią fala hejtu. Nie była w stanie sobie z tym poradzić i postanowiła wyjechać, by zaznać anonimowości, do której w kraju nie mogła powrócić. Przyczyniły się też do tego problemy z reżyserem serialu "Hotel52", którego oskarżyła o to, że pracuje pod wpływem alkoholu.
Prasa, oni mnie zaszczuli. Było "kopiuj, wklej" od dziewczyny od PR-u, która myślała, że jest medialną gwiazdką, która myślała, że zniszczy komuś życie - powiedziała w rozmowie.
Gwiazda jest już gotowa, by mówić wprost o tym, co ją spotkało:
Trzeba przeciwstawić się złu, przemocy fizycznej i psychicznej, każdej. Myślę, że przyszedł taki moment, w którym nie boję się mówić, choć nie jest to łatwe (...) Milczałam przez lata, bo nie było to powszechne, żeby ludzie się bronili, wziąć prawnika, zająć się moimi sprawami, dać konkretny wywiad. Ja byłam przerażona - dodała.
Uznała też, że nadszedł moment, by rozliczyć się z przeszłością. "Uważam, że przeżyłam najgorsze, chociaż nigdy nie mów nigdy. To może jest taki moment, by wyczyścić pole w swoim życiu, bo nie pójdę dalej" - podsumowała w rozmowie z Beatą Tadlą.
Laura Samojłowicz do tej pory ma wielu fanów, którzy czekają, aż zobaczą ją w nowej, ciekawej roli.