Ewa Chodakowska w miarę możliwości stara się być blisko ze instagramowymi obserwatorkami i obserwatorami (których zgromadziła już prawie dwa miliony) i "chodagangiem". W związku z tym często dzieli się z nimi swoją prywatnością. Gdy okazało się, że z powodu stanu zdrowia jest zmuszona przerwać jedno ze swoich fit-wyzwań, a zarazem pobyt w Grecji, wytłumaczyła całą sprawę w social mediach. Taka otwartość nie wszystkim się jednak spodobała. Sportsmence zarzucono m.in. "lansowanie się na chorobie". Nie zostawiła tych ataków bez odpowiedzi.
Internetowi hejterzy sprowokowali Chodakowską do publikowania kolejnych wpisów z wyjaśnieniami. Na instagramowym profilu umieściła obszerny komentarz, w którym odniosła się do nieżyczliwych wiadomości, które dostawała.
Czy ja się tu lansuję na chorobie? Mam nie mówić ani słowa o tym, że miałam zabieg? No, bo nie mogę powiedzieć "operację", bo "laparoskopia to nie operacja" - ironizowała.
Byli i tacy, którzy sugerowali, że celebrytka wcale nie usuwała torbieli, tylko poprawiała biust:
Hmm... Z tego, co wiem, w Szpitalu Bielańskim nie robią plastyki piersi... Poza tym, moim zrobionym niczego nie brakuje - zauważyła.
Znalazły się też osoby, które pokpiwały z Chodakowskiej, dziwiąc się, że przy takim zdrowym trybie życia trafiła na stół operacyjny. Trenerka uświadomiła je, mówiąc, że są problemy, które mogą ujawnić się u każdej kobiety. Decyduje o tym obciążony wywiad rodzinny, a nie aktywność fizyczna lub jej brak. Zaznaczyła, że w jej rodzinie torbiele i cysty występowały często. Niektórzy nie mogli też pojąć, dlaczego 40-latka przyleciała leczyć się w Polsce, zamiast zostać w tak uwielbianej przez nią Grecji.
Lubię pracować ze stałym zespołem... Jedna manikiurzystka... Jeden dentysta, jeden doktor ginekolog! Nie śmigam z rąk do rąk! - podkreśliła.
Na koniec życzyła wszystkim zdrowia i po raz kolejny podziękowała na ciepłe, wspierające wpisy, bo i tych nie zabrakło.
Dobrze zrobiła, odpisując hejterom?