Robert Janowski od ponad 13 lat ma stalkerkę. Koszmar prezentera zaczął się od niewinnego, jak się wydawało, wydarzenia. Jedna z fanek wręczyła mu pluszowego misia i miłosny list, dołączyła do fanlubu artysty. Dopiero później zaczęło robić się niebezpiecznie. W jakiś sposób zdobyła numer telefonu i adres idola. Zaczęła słać wiadomości, wydzwaniać. Gdy zaczął się spotykać z Moniką, wysyłała groźby. "Albo ja, albo żadna. Zabiję ją, zlikwiduję, obleję kwasem" - brzmiała jedna z nich. Sprawa stała się na tyle poważna, że Janowscy zgłosili ją do sądu. Stalkerka trafiła na dwa lata do więzienia oraz zakładu psychiatrycznego. Po kilku latach jednak wyszła na wolność, a koszmar małżonków rozpoczął się na nowo.
Janowscy jakiś czas temu wyprowadzili się z Warszawy i zamieszkali w domu pod miastem. Prezenter miał nadzieję, że tam będzie bezpieczny. Niestety, chora z miłości kobieta poznała ich nowy adres.
Wie, gdzie mieszkamy, bo myśmy się przeprowadzili z Ursynowa kawałek dalej poza Warszawę na wieś. Niestety, nie wiem jak to możliwe, dowiedziała się, gdzie mieszkamy. Była już kilkukrotnie u nas pod domem - opowiedziała Plejadzie Monika Janowska.
Stalkerka wystaje pod oknami także wtedy, kiedy domowników nie ma w domu. Raz nawet zostawiła po sobie "pamiątkę", która mrozi krew w żyłach:
Narysowała nam serce złamane na drzwiach jakąś szminką, farbą czerwoną. Domyślam się, że ma to przypominać krew, natomiast na szczęście nie jest to krew, ale jest to dosyć przerażające - dodała w rozmowie z portalem żona prezentera.
Sprawa znowu trafiła do sądu i jest w toku. Robert i Monika Janowscy czekają na wyrok. "To jest osoba chora, więc to nie jest chyba kwestia, jaki będzie wyrok tylko, kiedy on nastąpi. Myślę, że się skończy szpitalem" - tłumaczy Janowska.