Czwarty sezon "Sanatorium miłości" był kręcony w Polanicy-Zdroju. Jednym z dwunastu bohaterów programu był Andrzej Sikorski, któremu w oko wpadła Monika Zajączkowska. Jakiś czas temu okazało się, że wciąż łączy ich coś poważniejszego niż przyjaźń. Tworzą parę i chętnie pokazują się w telewizji. Niedawno pojawili się na planie "Jakiej to melodii", gdzie znaleźli chwilę, by porozmawiać z dziennikarzami.
Andrzej w rozmowie z Pomponikiem zachwalał montaż programu.
Autentyczność zdarzeń w programie była bliska ideałowi. Montaż może pewne rzeczy pokazać trochę inaczej. Rzeczywiście można ukierunkować osobę tak, jak producenci tego chcą. Na szczęście dla nas takie rzeczy nie nastąpiły. Natomiast wiele rzeczy tam było takich autentycznych, prawdziwych. Jeśli ktoś w swoim wyrazie jest autentyczny i szczery, to te rzeczy później wychodzą.
Podkreślił jednocześnie, że wiele zdarzeń nie zostało przedstawionych w telewizji.
Było wiele scen, które nie zostały w programie pokazane. Wynikało to z realizacji programu i możliwości ramowych poszczególnych odcinków. Na pewno nie pokazano koni, na których jeździliśmy, nie pokazano aerobiku w basenie, no i jeszcze czegoś tam, czego nie pamiętam już tej chwili.
Ostatecznie Andrzej Sikorski jest zadowolony z tego, jak został przedstawiony w programie.
Ja przynajmniej, jeśli chodzi o moją osobę, odebrałem to bardzo pozytywnie. Zostałem pokazany powiedzmy w 95 procent takim, jaki naprawdę jestem.
Wiadomo już, że powstanie piąta edycja "Sanatorium miłości". Obecnie trwają castingi do programu.