Więcej na temat Tomasza Lisa przeczytasz na portalu Gazeta.pl.
Nie milkną echa afery, którą wywołały oskarżenia dawnych podwładnych pod adresem Tomasza Lisa. Zdaniem redaktorów były mąż Kingi Rusin mobbingował pracowników - swoimi wypowiedziami obrażał kobiety i osoby homoseksualne, na kolegiach panowała nieciekawa atmosfera, a redaktorzy czuli się zastraszeni. Dziennikarz pod koniec maja przestał pełnić funkcję redaktora naczelnego "Newsweeka", teraz "stracił" kolejną posadę.
Lis od lat pojawiał się jako komentator w audycji radiowej Jacka Żakowskiego. Po artykule, który został opublikowany na Wirtualnej Polsce, koledzy z TOK FM murem stanęli po stronie byłego naczelnego "Newsweeka". Wszystko wskazywało na to, że dziennikarza nadal będzie można posłuchać w radiu. Teraz okazuje się, że Lis został zawieszony do czasu wyjaśnienia sprawy.
W świetle ostatnich doniesień, do czasu wyjaśnienia sprawy, Radio TOK FM zdecydowało się nie zapraszać Tomasza Lisa na antenę stacji w charakterze komentatora - przekazała portalowi Wirtualnemedia.pl Nina Graboś, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej Agory.
Tomasz Lis kategorycznie zaprzeczył, jakoby miał dopuścić się znęcania psychicznego nad pracownikami. Zdaniem dziennikarza, artykuł Jadczaka zawierał mnóstwo przekłamań i półprawd, nie poczuwa się do winy i zapewnia, że nigdy nie przekraczał swoich kompetencji.
Uważam, że nigdy nie naruszałem niczyich psychicznych i fizycznych granic oraz niczyjej strefy komfortu. Nie komentowałem wyglądu lub ubioru. Te kwestie są dla mnie nieistotne. Jeśli chodzi o osoby nieheteronormatywne, to funkcjonowały u nas w środowisku absolutnie przyjaznym. Z pełną swobodą mówiły o swych preferencjach i problemach. Mogły liczyć na wsparcie i pomoc. Odnosiłem się do nich z szacunkiem i sympatią - czytamy w oficjalnym stanowisku Tomasza Lisa.
Tomasz Lis nie odniósł się jeszcze do sprawy zawieszenia go w radiu TOK FM.