Bądź na bieżąco. Więcej o procesie dekady przeczytasz na Gazeta.pl.
Podczas poniedziałkowego przesłuchania Amber Heard znalazła się w krzyżowym ogniu pytań prawników Johnny'ego Deppa. Po oskarżeniach aktorki o napaść fizyczną, w wyniku której miała doznać wstrząsu mózgu, prawnicy skupili się na okazanych w sądzie dowodach. Pojawiło się wiele trudnych pytań.
Zespół prawników Deppa uważnie szukał luk w zeznaniach jego byłej żony. Podczas poniedziałkowej rozprawy poruszono temat modowych wyborów aktora, który zawsze pojawia się publicznie w wielu pierścieniach. Poniekąd mają być one dowodem na kłamstwo gwiazdy "Aquamana". Amber Heard twierdzi bowiem, że mąż brutalnie ją zaatakował. Nie ma na to jednak dowodów. Na zdjęciach, które Heard okazała w sądzie, nie ma poważnych obrażeń, a przecież taka biżuteria zostawiłaby ślad na ciele. Wcześniej przyznała także, że pierścienie Depp nosił każdego dnia.
Amber Heard nie wycofała się jednak ze swoich oskarżeń. Twierdzi, że użyła lodu i makijażu, żeby zmniejszyć obrzęk na twarzy i ukryć siniaki. Kolejnym zarzutem w kierunku aktorki była kwestia zdjęć z premiery filmu "Bezwstydny Mortdecai" w Tokio. Podczas wydarzenia Heard pojawiła się w sukience z gołymi plecami, na których nie ma żadnych śladów. Wcześniej zapewniała ławę przysięgłych, że tego wieczora Johnny Depp uklęknął na jej plecach i przytrzymał ją od tyłu.
Prawnicy filmowego Jacka Sparrowa pytali także, dlaczego Amber Heard nie udokumentowała obrażeń po napaści seksualnej za pomocą butelki po alkoholu. Dopytywali również, dlaczego aktorka nie zgłosiła się na leczenie. Heard miała na ten temat jedną odpowiedź.
Nie chciałam nikomu o tym mówić.
Johnny Depp zaprzecza, że znęcał się nad byłą żoną. Domaga się od niej 50 milionów dolarów odszkodowania za artykuł w "The Washington Post", w którym Heard twierdziła, że była ofiarą przemocy domowej. Z kolei aktorka żąda 100 milionów dolarów za zrujnowanie jej kariery.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!