Britney Spears 13 lat temu przeszła załamanie nerwowe. Piosenkarka została wówczas uznana przez sąd za niezdolną do zarządzania własnym życiem oraz finansami. Od tamtej pory niemalże każda sfera jej życia jest pod kontrolą jej ojca, co od dłuższego czasu wzbudzało coraz większe kontrowersje. Od kilku lat plotkowano, że Britney ma dość taty, który nadużywa swojej władzy. Artystka o wolność zawalczyła w sądzie, jednak dopiero w środę mogła po raz pierwszy od dawna opowiedzieć o całej sytuacji z własnej perspektywy.
23 czerwca w środę pod sądem w Los Angeles zebrało się cała masa fanów, która urządziła pokojową pikietę, aby wesprzeć Britney Spears w walce o wolność. Co ciekawe, to pierwszy raz od dwóch lat, gdy Britney mogła sama zeznawać.
Wiele się wydarzyło przez dwa ubiegłe lata, czyli odkąd ostatni raz byłam w sądzie. Nie sądzę, że zostałam wtedy jakkolwiek wysłuchana. (...) Kuratela robi mi o wiele więcej krzywdy niż dobra - mówiła piosenkarka.
Britney Spears dodała, że jej prawnik zabraniał wypowiadania się publicznie na temat tego, jak jest traktowana i co się jej robi. Co więcej, piosenkarka przyznała, że nawet nie wiedziała, że może złożyć petycję o zakończenie kurateli. Piosenkarka ma już dość.
Nie powinnam być już pod kuratelą. Skoro mogę pracować i zarabiać na wszystkich. Przecież to nie ma sensu. Prawo musi się zmienić. (...) Czuję, że wszyscy zwrócili się przeciwko mnie. Czuję się tyranizowana, opuszczona i samotna. Boję się ludzi. Nie ufam ludziom przez to, co przeszłam - kontynuowała zeznania.
Britney zeznała, że kuratela jest wielkim nadużyciem, która nie pozwala jej żyć pełnią życia. Co więcej, piosenkarka ma zamiar pozwać całą swoją rodzinę, na czele z ojcem.
To nie w porządku zmuszać mnie do robienia czegoś, czego nie chcę. Nie zasłużyła na takie traktowanie. Kuratela jest nadużyciem. (...). Chciałabym pozwać całą moją rodzinę. Mam prawo używać mojego głosu i mówić sama za siebie. Moja rodzina chodzi po mediach i udziela wywiadów, przez co ja czuję się jak idiotka, bo ludzie wokół zakazują mi powiedzieć choć jednego słowa. Ludziom, którzy mi to zrobili, nie powinno ujść to na sucho - dodała.
Britney opowiedziała też o mrocznej stronie kurateli. Wspomniała o tym, że zmieniono jej leki i faszerowano ją litem, przez co nie mogła normalnie funkcjonować, a nawet rozmawiać. Co więcej, ojciec piosenkarki również zabronił jej posiadania kolejnego dziecka. Dosłownie.
Chcę wziąć ślub i mieć dziecko. Mam obecnie wkładkę wewnątrzmaciczną. Nie mogę iść nawet do lekarza, aby ją wyjąć bez ich zgody - żaliła się gwiazda.
W 2018 roku Britney miała zostać zmuszona do światowej trasy koncertowej. Gdy pojawiły się plotki, że piosenkarka źle znosi kuratelę, musiała nagrać wideo do fanów, w którym przekonuje, że jest inaczej.
Skłamałam całemu światu, że jest w porządku i jestem szczęśliwa. Nie jestem szczęśliwa, nie mogę spać, mam depresję, płaczę każdego dnia. Jestem w szoku. Jestem straumatyzowana i wściekła. Nie chciałam wcześniej mówić o tym publicznie, bo myślałam, że ludzie będą się ze mnie śmiać i twierdzić, że kłamię, bo przecież jestem Britney, która ma wszystko - dodała.
Britney Spears opowiedziała również o tym, że przez rok lockdownu nie mogła skorzystać z usług fryzjera, czy kosmetyczki, mimo że widziała kobiety z jej otoczenia, które mogą korzystać z tego typu usług. Piosenkarka nie mogła wychodzić z domu i wmawiano jej, że wszystko jest pozamykane.
Britney Spears nie chce być już pod kuratelą, jednak zaznacza, że nie planuje zrezygnować z leczenia. Chce chodzić na terapię raz w tygodniu, ale woli, aby spotkania odbywały się w jej domu, dzięki czemu miałaby odrobinę prywatności.
Sprawa kurateli Britney Spears była jednym z najważniejszych tematów we wszystkich amerykańskich mediach, a tamtejsze stacje informacyjne robiły nawet wydania specjalne na jej temat. Pod sądem pojawiła się cała masa fanów, a hashtag #freeBritney trendował niemalże na całym świecie.