Maja Bohosiewicz postanowiła znaleźć pracownika, który pomoże jej w organizacji obowiązków zawodowych, ale też prywatnych. Wymieniła, jaki powinien być odpowiedni kandydat bądź kandydatka, jednak sama nie poinformowała, jaką umowę i wynagrodzenie oferuje. Nie tylko to spotkało się z oburzeniem internautów. Również jeden z punktów wymienionych przez celebrytkę. Napisała, że szuka osób, "które wiedzą, że ich stan zdrowia interesuje tylko dwie osoby na świecie: mamę oraz lekarza prowadzącego". Pisała też o nienormowanym czasie pracy. Maja Bohosiewicz postanowiła się z tego wytłumaczyć i usunęła to z InstaStories. Teraz znów się zabrała głos.
Ogłoszenie Bohosiewicz krąży w sieci, a krytykujących celebrytkę nie brakuje. Niektórzy nawet zarzucili jej, że oferuje pracę "niewolniczą". Na InstaStories zapewniła, że gwarantuje zarówno wynagrodzenie, jak i umowę. Nie zdradziła jednak szczegółów. Napisaliśmy do niej w tej sprawie. I choć odpisała nam, to nie chciała ujawnić, jakie warunki pracy oferuje swoim przyszłym pracownikom. Teraz nieco się rozjaśniło. Maja Bohosiewicz postanowiła się bronić i zareagować na negatywne komentarze. Wyjaśniła, dlaczego nie napisała, jaką umowę i wynagrodzenie oferuje.
W formalnym ogłoszeniu może by wypadało, ale to jest INSTAGRAM. A jak ostatnio była aferka, jak polskie ekomarki wyzyskują pracownika, to jakoś o nas cisza. Dlaczego? Bo u nas każda dziewczyna ma umowę o pracę, ZUS-y i nie ma nadgodzin. Ale my o tym nie trąbimy na prawo i lewo, bo to jest standard - wyznała.
To nie wszystko. Na InstaStories pokazała biuro i swoje pracownice, które zapytała, czy faktycznie mają umowę o pracę. Zaprezentowała też, na jakie smakołyki mogą liczyć w pracy, np. prosecco, wodę kokosową, czekoladę czy lody. Bohosiewicz chyba pozostaje w niezłym humorze po krytyce, z jaką się spotkała, bo na Instagramie żartując, wyznała, że zastanawia się nad kodem rabatowym dla klientów jej odzieżowego sklepu.
To co, dziewczyny, na jakie hasełko robimy dzisiaj kod rabatowy? Niewolnik czy wyzysk? Dobra, uwaga, a teraz niech podniesie do góry ten, kto ma umowę o pracę. Jeeee, mamy to - mówiła na InstaStories.
Celebrytka zaprosiła też obserwatorów do zabawy w wymyślanie nagłówków artykułów, które najlepiej opisywałyby jej poszukiwania pracownika. Kilka z nich udostępniła i zamieściła je na przerobionych filtrami zdjęciach, na których pozuje z czarnym paskiem na oczach lub za kratami.
Maja B. oskarżona o handel ludźmi i wyzysk pracowników/Maja Bohosiewicz zatrudni niewolnika, warunek - dobry stan zdrowia/"Warszawska dzi*ka szuka niewolnika" - brzmiały udostępnione przez Maję hasła.
Swój niesmak względem zachowania Bohosiewicz wyraziła już na Instgaramie Maja Staśko. Aktywistka nie zostawiła na aktorce suchej nitki, dodając, że kody rabatowe z karygodnymi hasłami działają...
To nie żart. Sprawdziłam to - hasło w sklepie działa. Może następnym razem hasło “gwałt”? “Pedofilia"? “Holocaust” i fajny rabacik? Jak można być aż tak nieempatycznym? - dopytywała.
Co sądzicie o zachowaniu Mai Bohosiewicz?