25-letnia modelka Kasia Lenhardt została znaleziona martwa w luksusowym apartamencie swojego byłego partnera, gwiazdy Bayernu, Jerome'a Boatenga. Policja odnalazła jej ciało we wtorkowy wieczór i do razu wykluczyła motyw morderstwa. Prawdopodobnie dziewczyna popełniła samobójstwo. Tego dnia jej sześcioletni syn obchodził swoje urodziny.
Choć policja wydała oświadczenie, w którym wyraźnie podkreśliła, że nie traktuje śmierci modelki jako podejrzanej, jej bliscy są innego zdania.
Najpierw znajoma modelki opowiedziała portalowi DailyMail okoliczności śmierci.
Wczoraj były urodziny jej syna Noego. Kasia była sama w domu. Ktoś z jej rodziny wezwał policję, ponieważ nie mogli jej znaleźć i bardzo się martwili.
Potem jej przyjaciółka, również modelka, Sara Kulka zamieściła pożegnalny post na Instagramie, w którym napisała:
Spoczywaj w pokoju. Byłaś wspaniałą osobą, tęsknię za Tobą i chciałabym się pożegnać. Mam nadzieję, że teraz odnajdziesz swój spokój i mam nadzieję, że prawda wyjdzie na jaw. Wiem, jak bardzo tego pragnęłaś. Nigdy Cię nie zapomnę, nie znam nikogo, kto potrafiłby się śmiać tak, jak Ty.
Kasia Lenhardt i Jerome Boateng byli w związku 15 miesięcy. Niemiecki piłkarz i modelka rozstali się zaledwie kilka dni temu, jej śmierć nastąpiła dokładnie tydzień po ich zerwaniu. W dzień rozstania Jerome udzielił wywiadu, w którym powiedział kilka nieładnych słów o Kasi - stwierdził, że "musiał wyznaczyć granicę", bo cierpiała jego "była partnerka i dzieci" - Boateng wcześniej związany był przez 10 lat z inną kobietą, z którą ma dwójkę dzieci. Dziewczyna miała być tym bardzo przejęta, na słowa Boatenga odpowiadała, że to jego zdrada zakończyła związek.
Kilka godzin przed znalezieniem jej ciała, Kasia Lenhardt opublikowała na Instagramie wpis, że zaczyna nowy rozdział.