W środę 20 stycznia odbyło się zaprzysiężenie nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Joe Bidena. Było to wydarzenie o ogromnym znaczeniu nie tylko dla Ameryki, ale i całego świata. Niestety, po raz drugi w historii Stanów Zjednoczonych ustępujący prezydent (w tym wypadku Donald Trump) nie wziął udziału w ceremonii inauguracji swojego następcy. Kilka godzin wcześniej poleciał z żoną Melanią do swojej posiadłości na Florydzie. Oboje zostawili jednak dla nowych lokatorów pożegnanie w postaci listów.
Już jakiś czas temu pisaliśmy o tym, że była pierwsza dama Melania Trump nie zastosowała się do niepisanej tradycji i nie zaprosiła Jill Biden na spacer do Białego Domu. W Stanach dzień przed zaprzysiężeniem nowego prezydenta jeszcze piastująca swoje stanowisko pierwsza dama zaprasza swoją następczynię i pokazuje jej prywatną część rezydencji. Melanię oprowadzała Michelle Obama, Michelle Obamę - Laura Bush itd. - aż do 1952 roku, kiedy Elizabeth Truman zaprosiła do Białego Domu Mamie Eisenhower.
Brak zaproszenia potwierdził nawet rzecznik Joe Bidena.
Co zatem zrobiła Melania Trump?
Jak podaje portal CNN, Melania Trump nie zostawiła jednak Jill Biden z niczym. Wysiliła się i zostawiła krótki liścik pożegnalny dla Jill. Niestety, nie wiadomo nic o jego zawartości. Podobnie zrobił także Donald Trump dla Joe Bidena. Nowy prezydent USA również nie zdradził, co Donald mu napisał, dodał jednak, że "jest to list życzliwy" - być może tak samo jest z listem Melanii do Jill.
Jill Biden zapowiada się całkowicie inną pierwszą damą niż Melania. Tutaj warto wspomnieć, że jako pierwsza w historii żon prezydentów Stanów nie zamierza rezygnować z zawodu i swojej pracy, mimo pełnienia przez jej męża tak ważnej funkcji. Jill Biden z zawodu jest nauczycielką i dalej zamierza uczyć. Jak sama powiedziała, chce swoją postawą pokazać, że zawód nauczyciela jest bardzo ważny, ale w ostatnich czasach niedoceniany.