Ostatnie dni urzędowania Donalda Trumpa mijają w atmosferze kontrowersji. Wszystko przez zamieszki i szturm na Kapitol. W przepełnionych agresją protestach zginęło pięć osób, a na skandaliczną sytuację zareagowały gwiazdy i amerykańscy politycy. Rezygnacje z pełnionych funkcji złożyli najbliżsi współpracownicy Donalda i Melanii Trumpów. Sarah Matthews, doradczyni prasowa Białego Domu, przyznała, że była głęboko zaniepokojona tym, co się wydarzyło w Waszyngtonie.
Amerykańskie media zabrały się za rozliczanie Donalda Trumpa z jego politycznej działalności i przy okazji wzięły pod lupę także jego najbliższą rodzinę. Ivanka Trump i jej mąż, Jared Kushner, mają przydzieloną standardową ochronę Secret Service, której pracownicy pilnują ich 24 godziny na dobę. Niestety, agenci przez długi czas mieli problem z... załatwianiem swoich potrzeb w czasie pracy. Ivanka zabroniła im korzystać z łazienek w swoim domu, a kuriozalną sprawę opisał jeden z czołowych amerykańskich dzienników "The Washington Post":
Zostali poinstruowani, aby nie korzystać z żadnej z pół tuzina łazienek w domu pary. Członkowie Secret Service spędzili miesiące na poszukiwaniach czynnej toalety, z której mogliby skorzystać w czasie pracy.
Funkcjonariusze nie mieli wyboru i musieli załatwiać swoje potrzeby w toi toiach, a także korzystali z toalet w domach sąsiadów, czyli Baracka Obamy i wiceprezydenta Mike'a Pence'a. Po wielu miesiącach poszukiwań miejsca, gdzie król piechotą chodzi, w końcu zaoferowano im rozwiązanie. Jak donosi dziennik, od września 2017 roku funkcjonariusze korzystają z łazienek w wynajętym przez rząd studiu w piwnicy. Wynajęcie przestrzeni kosztuje podatników 3 tysiące dolarów miesięcznie. Dzięki temu agenci mają gdzie umyć ręce i opróżnić pęcherz w trakcie pilnowania córki Donalda Trumpa.
Rzecznik Białego Domu zaprzeczył, że Ivanka Trump i jej maż zabronili członkom Secret Service korzystania z łazienek.