W sprawie syna Elżbiety II - księcia Andrzeja zaczęło pojawiać się coraz więcej faktów. Mężczyzna podejrzany jest o zgwałcenie 17-letniej Virginii Roberts Giuffre. Okazało się, że dziewczynka została wplątana w siatkę pedofilską przez nieżyjącego już Jeffreya Epsteina, który miał wyjątkowo dużo znajomości wśród najbardziej wpływowych ludzi na świecie i który zmuszał swoje ofiary do czynności seksualnych. Dopiero po prawie 19 latach od zdarzenia, na światło dzienne zaczęły wychodzić nowe fakty.
Virginia przyznała się, że trzykrotnie świadczyła usługi seksualne w jednej z posiadłości Epsteina dla księcia Andrzeja. Pierwsze zbliżenie miało mieć miejsce w Londynie, gdzie mężczyzna miał alibi, które zostało szybko obalone. Twierdził, że spędzał wtedy czas z córką Beatrice na przyjęciu urodzinowym. Szybko jednak na jaw wyszło, że ani księżniczka, ani goście nie pamiętają jego obecności. Kolejna sytuacja miała mieć miejsce w Nowym Jorku. Ofiara utrzymywała, że Epstein przywiózł ją 11 kwietnia do miasta, gdzie zaaranżował spotkanie z księciem. Do sieci wypłynęły ich wspólne zdjęcia, ale mężczyzna w wywiadzie dla "Newsnight" zaprzeczał i twierdził, że nie zna dziewczyny z fotografii. Dodatkowo dziennik lotów jest sprzeczny z zeznaniami ofiary. Nie było jej 11 kwietnia w Nowym Jorku.
Dziennikarze "The Mail" odkryli plan podróży księcia Andrzeja do Stanów Zjednoczonych, który obejmował trzy godziny czasu prywatnego po południu, 11 kwietnia. Ofiara twierdzi, że spędzała wtedy czas z księciem. Dzienniki lotów dowiodły jednak, że Virginia po południu, 11 kwietnia wsiadła do samolotu w stanie New Jersey i udała się do St. Thomas na Karaibach. Tym samym samolotem miał lecieć również Epstein wraz z przyjaciółką Ghislaine Maxwell, która obecnie przebywa w areszcie oskarżona o pomoc mężczyźnie w przestępstwach seksualnych. Oznacza to, że ofiara wcale nie została wtedy w Nowym Jorku, gdzie przebywać miał książę. Rzeczniczka księcia zapytana przez "The Mail", odmówiła komentarza w tej sprawie.
Nie wydajemy komentarzy żadnych komentarzy. Zupełnie nic - odpowiedziała.
Po wskazaniu, że 17-latka nie była 11 kwietnia w Nowym Jorku, stwierdziła tylko, że dzienniki lotów są publicznymi źródłami i że jeśli wskazują, że wylecieli ze Stanów Zjednoczonych 11 kwietnia, oznacza to, że nie było ich tam na noc. Zapytana, czy książę planuje wypowiedzieć się w sprawie, zaprzeczyła i powtórzyła, że tak jak wspomniała wcześniej, z ich strony nie będzie żadnego komentarza. W listopadzie książę wyznał, że jest gotów wspomóc organy ścigania i że bardzo żałuje powiązania z Epsteinem. Od tamtej pory nie zabiera jednak głosu publicznie.