Sylwia Peretti, czyli nowa uczestniczka programu "Królowe życia" już jakiś czas temu próbowała wkraść się na salony show-biznesu. Widzowie pierwszy raz mogli zobaczyć ją w "Kuchennych rewolucjach", w których Magda Gessler próbowała ratować jej podupadający biznes gastronomiczny. Brylowanie przed kamerami najwyraźniej na tyle spodobało się Sylwii, że postanowiła rozwinąć swoją karierę i spróbować sił jako "królowa życia".
Zobacz też: Kim jest Sylwia Peretti, czyli nowa "Królowa życia"? Z partnerem rozbraja bomby i pociski
Internautów zaskoczyły nie tylko ambicje Sylwii dotyczące zastania pełnoprawną celebrytką, ale także jej niesamowita przemiana. Peretti przestała przypominać siebie sprzed lat, a widzowie zarzucili jej przesadne zamiłowanie do korzystania z dobrodziejstw medycyny estetycznej. Nowa "królowa życia" postanowiła rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące jej metamorfozy i opowiedziała w jednym z instagramowych postów o operacjach plastycznych, jakim się poddała.
Kobieta przyznała, że miała problem z ptozą, czyli opadnięciem powieki. Zabieg pozwolił jej pozbyć się kompleksów. Uczestniczka programu TTV przy okazji zdradziła, że powiększyła sobie biust:
Od urodzenia zmagałam się z problemem ptozy oraz nadmiarem skóry na powiekach. Wielokrotnie miałam z tego tytułu różne docinki, które wpędzały mnie w kompleksy. Oczywiście z wiekiem uodporniłam się na opinie innych, jednak nie zlikwidowało to problemu. Z perspektywy czasu żałuję tylko, że nie zdecydowałam się na zabieg już wtedy, kiedy powiększyłam sobie piersi - poinformowała fanów.
Nie zapomniała również zaznaczyć faktu, że powiększone piersi miała już za czasów telewizyjnego starcia z Magdą Gessler:
Dla niektórych może to być sporą niespodzianką, ale piersi zrobione już były w "Kuchennych rewolucjach". Jak widać, moda w danych czasach potrafi skutecznie maskować pewne aspekty, które obecnie traktujemy jako atut.
Sylwia Peretti nie prowadzi już restauracji, a razem z partnerem zajmuje się... rozbrajaniem pocisków i bomb. Dobrze prosperująca firma zapewnia jej życie na poziomie. 41-latka ma jednak za sobą kilka nieudanych biznesów - oprócz restauracji prowadziła także własny salon kosmetyczny i SPA. Znajomość branży medycyny estetycznej z pewnością przydała się w jej w przypadku planowania własnych zabiegów. Krakowianka ze szczegółami opowiedziała fanom o zabiegach usunięcia zwiotczałej skóry powiek, którym musiała poddać się aż trzykrotnie:
Nie ukrywam, że nie należy do najprzyjemniejszych. Jesteśmy znieczuleni miejscowo. Trwa ok. 40 minut. Jeżeli macie problem tylko z nadmiarem skóry, zapewniam, że zabieg jest prawie bezbolesny. W moim przypadku dodatkowo na jednym oku była ptoza, czyli tak zwany leniwy mięsień dźwigacza oka. W związku z czym doktor musiał trzykrotnie powtarzać mój zabieg na prawym oku, żeby osiągnąć efekt, który mam w dniu dzisiejszym.
"Królowa życia" podkreśliła, że pozbycie się nadmiaru skóry wpłynęło na jej poczucie własnej wartości. Zachęcała swoich instagramowych obserwujących, aby nie zwlekali z planowaniem zabiegu:
Nie namawiam, żebyście od razu ustalali termin na zabieg. Ale jeżeli chcecie coś zrobić, co pomoże w samoakceptacji, nie zwlekajcie z tym, ponieważ czas nie będzie na Was czekał. Czy dziś mimo hejtu i wytykania palcami żałuję tej decyzji? Nie. Zapewniam, że było warto, pozbyłam się kompleksów. I czuję się z tym doskonale - zakończyła instagramowy wpis.
Zobaczcie w naszej galerii zdjęcia Sylwii. Rzeczywiście zmiana na plus?