Kompleks saun był dla Kateriny Didenko idealnym miejscem na świętowanie swoich 29. urodzin. Kobieta jest bardzo aktywną użytkowniczką Instagrama, a w mediach społecznościowych często chwali się swoim szczęściem rodzinnym. Nieustannie publikowała zdjęcia z ukochanym mężem i dwojgiem dzieci. Nie miała pojęcia, że wymarzona i zaplanowana impreza w gronie najbliższych będzie tak tragiczna w skutkach: siedem osób walczy o życie, a trzy zmarły. Przyczyną nieszczęścia było wrzucenie do basenu suchego lodu, który ulotnił się w postaci trującego dwutlenku węgla.
Uczestnicy imprezy chcieli umilić sobie czas niespotykanymi atrakcjami. Dorzucili do gorącej wody suchy lód, który w połączeniu z wysoką temperaturą wytworzył trujący gaz. Goście Kateriny, kiedy tylko wskoczyli do basenu, zaczęli się krztusić, a wielu z nich straciło przytomność - czytamy na stronach BBC. Inne media piszą, że część poszkodowanych miała też chemiczne poparzenia. Prawdopodobnie też trzy ofiary śmiertelne zdarzenia przebywały już w basenie podczas wrzucania do niego suchego lodu. Ci, którzy przeżyli, wciąż są w szpitalu.
Jedną z ofiar tragicznego w skutkach wydarzenia jest Valentin Didenko. Mężczyzna miał trzydzieści dwa lata i był mężem solenizantki. Życie straciły jeszcze dwie inne osoby.
Katerina wciąż nie może dojść do siebie. Swój żal wylała poprzez media społecznościowe, dodając wzruszające nagrania, w których stara się wytłumaczyć zaistniałą sytuację.
Valentina nie ma już z nami. Nataszy i Yuriego też. Nie mogę powiedzieć niczego więcej, bo podpisałam umowę o zachowaniu poufności. Wczoraj nie płakałam, ale dzisiaj coś we mnie pękło. Nie mogę w to uwierzyć, to jakiś koszmar. Nie będzie pogrzebu. Będzie kremacja, bo Valentin chciał, żeby jego prochy zostały rozsypane nad polem. Taka jest jego wola i wielokrotnie o tym wspominał, przeważnie przy okazji swoich urodzin...
Nagranie już zniknęło z sieci, choć nie wiadomo, dlaczego. Nie jest też jasne, o jakiej umowie poufności mówiła blogerka.
BWO