Pussycat Dolls to girslband, który kilka lat temu wyprodukował sporo radiowych hitów. Popularność zyskał w 2005 r. po wypuszczeniu singla "Don't Cha", ale karierę zaczął dużo wcześniej, występując w klubach w Las Vegas. Sukces był jednak okupiony dużą ofiarą, a przynajmniej na to wskazują słowa ex-członkini grupy. Kaya Jones w serii wpisów na Twitterze wyznała, że przynależność do Pussycat Dolls wiązała się z koniecznością świadczenia usług seksualnych wysoko postawionym osobom.
Moja prawda. Nie należałam do zespołu muzycznego, ale do "pierścienia prostytucji". Przy okazji śpiewałyśmy i byłyśmy sławne, podczas gdy wiele osób zarabiało na nas grube pieniądze.
Jak bardzo było źle? Na tyle, że zrezygnowałam z realizacji swoich marzeń, kontraktu na 13 milionów dolarów i odeszłam z zespołu. Choć wiedziałam, że będziemy na szczycie.
Żeby być częścią grupy, musisz grać zespołowo. Sypiać z kim Ci każą. Jeśli tego nie robisz, naciskają.
Jeszcze więcej Jones zdradziła w wywiadzie dla "The War Room". Mówi w nim wprost, że "prostytucja była ceną zaistnienia w branży", a dziewczyny które się na to nie godziły, "były skończone".
Byłyśmy jak prostytutki, którym zdarzyło się stać się sławnymi, byłyśmy zmuszone do spania z menedżerami i kierownictwem. Jeśli nie poszłaś z programem, twoja kariera była skończona. Nierząd był ceną kariery w branży - mówiła Jones.
Założycielka the Pussycat Dolls, Robin Antin, określiła zarzuty "obrzydliwymi i niedorzecznymi kłamstwami. W rozmowie z The Blast uznała, że Jones wyraźnie walczy o swoje 5 minut, bo nigdy nie była nawet w podstawowym składzie zespołu.
WJ