• Link został skopiowany

Telekamery 2017. Co poszło nie tak? Organizacyjny absurd, a apetyt ciągle niezaspokojony

Nie doczekaliśmy się jeszcze w Polsce rozdania nagród na miarę gali Emmy. Lukę tę miały szansę zapełnić Telekamery, ale raczej nie zapełnią - przynajmniej po tym, co zobaczyliśmy w tym roku. Sytuację ratowały gwiazdy, które stawiły się tłumnie.
Telekamery 2017.
Akpa

Zamek Królewski, Arkady Kubickiego. To jedno z najelegantszych i najbardziej prestiżowych miejsc, gdzie można zorganizować publiczne wydarzenie. Właśnie tam wydawca "Tele Tygodnia" postanowił rozdać Telekamery 2017, statuetki przyznawane przez czytelników telewizyjnej gazety. Zapowiadało się dobrze. Takie miejsce w końcu nobilituje: w oddali majaczy rozświetlony praski brzeg, a nad czerwonym dywanem góruje majestatyczna bryła siedziby ostatnich polskich królów. Okazało się jednak, że oczekiwania przerosły efekt.

Telekamery 2017. Arkady Kubickiego
Telekamery 2017. Arkady KubickiegoAkpa

 Kwitki i joga

Zaraz po wejściu gości witały długie stoły, gdzie wymieniali swoje zaproszenia na bilety, z którymi to dopiero barczyści ochroniarze przepuszczali zaproszonych do dalszej części Arkad. Pomysł ciekawy, z pewnością ubarwił imprezę, gdy zdezorientowani odsyłani byli  przez bramkarzy z kwitkiem... po kwitek.

A kwitek - jak wiadomo rzecz święta - zwłaszcza dla przykładnego wykidajły. Znany-nieznany, wszystko jedno, bez kwitka ani rusz. I tak Adam Zdrójkowski - gwiazdor "Rodzinki.pl"- o mały włos nie spędziłby gali tęsknie tkwiąc za bramką, bo mama, tata i kwitek ruszyli przebojem do przodu, a syn z bratem (ale bez kwitka) wejść już nie mogli. Na szczęście rodzicielski instynkt zawrócił państwa Zdrójkowskich do ich latorośli, które krzycząc tęsknie "mamo bilet!" zostały na łasce i niełasce ochroniarza.

W niełasce wydaje się, że byli też dziennikarze. Nie mogli oglądać gali z innymi gośćmi. Ba, polecono im zostać w części bankietowej ze ścianką do zdjęć. Postawiono za to 3 telewizory (z czego jeden nie działał), na których to można było obejrzeć sobie, co działo się zaledwie kilka metrów dalej za przepierzeniem, wydzielającym przestrzeń, gdzie odbywała się gala.

Telekamery 2017. Arkady Kubickiego
Telekamery 2017. Arkady KubickiegoAkpa

To rozwiązanie "świetnie" się sprawdziło. Znudzeni pracą za biurkiem dziennikarze mogli nareszcie zerwać z rutyną i dla odmiany pracować na podłodze gwarnego przejścia. Pewną przewagę mieli wielbiciele jogi. Wymagało bowiem sporej wprawy, by w eleganckiej sukience lub garniturze (takiego stroju wymagali od prasy organizatorzy) zasiąść na posadzce tak, aby móc relacjonować dwugodzinne wydarzenie i zachować względną skromność. Emocji dostarczały również nie tylko skurcze mięśni i przeszywający ból pleców, lecz także ten dreszczyk niebezpieczeństwa, czy aby zaraz ostra szpilka drogich pantofelków nie zmasakruje komputera tudzież dłoni.

 


Zważywszy, że żadna ze stacji telewizyjnych nie chciała transmitować tego wydarzania, taki stan rzeczy dziwi. Pozostawały bowiem jedynie relacje pisane, mimo to organizatorzy nie uznali za słuszne zapewnić jakichkolwiek ku temu warunków.

Co zapamiętamy?

Konferansjerkę powierzono w tym roku Agnieszce Cegielskiej i Arturowi Orzechowi. Duet stonowany, aczkolwiek jego występ szybko zostanie zapomniany. Mimo że widowni nie porwali, to przynajmniej oszczędzili im żałośnie nieśmiesznych żartów, co niestety często zdarza się gospodarzom imprez.

Agnieszka Cegielska, Artur Orzech
Agnieszka Cegielska, Artur OrzechAkpa

Elegancko przezroczyści byli nie tylko prowadzący. W pamięć zapadało niewiele występów zwycięzców. Wyjątkiem była Martyna Wojciechowska. Dziennikarka nie odmówiła sobie przyjemności i z klasą wbiła szpilę obecnemu na sali Edwardowi Miszczakowi:

Chyba nikt mnie tyle razy nie wyrzucał z pokoju, co pan. Prawda panie dyrektorze? "A ty znowu ze swoimi pomysłami. A to motory jakieś, a to co innego" - mówił mi pan. Nie obiecuję, że znowu mnie pani nie wyrzuci - powiedziała na koniec.
Martyna Wojciechowska
Martyna WojciechowskaAkpa

Przyjemniej słuchało się przemówień wręczających nagrody. Wyróżniła się na pewno Doda, która ewidentnie poświęciła kilka chwil na przemyślenie swoich słów.

Juror, najbardziej polski zawód. Wszyscy znają się tutaj na wszystkim, powinien być nominowany cały kraj. A tak naprawdę juror jest jak saper. Jedna zła decyzja i może komuś przekreślić karierę - mówiła Doda wręczając statuetkę w kategorii Juror.

 

Doda
DodaAkpa

Najmocniejszym punktem programu była zdecydowanie mowa Macieja Orłosia. Dziennikarz elokwentnie nawiązał do przymusowego rozstania z TVP.

To było zaledwie rok temu, a tyle się zmieniło. W ogóle. U mnie też. Rok temu nie przyszłoby mi do głowy, że przedstawię się państwu "dzień dobry, telewizja WP". Nawet by mi to przez myśl nie przeszło. Zastanawiałem się, jak wykorzystać tę okazję i powiem prawdę. O czym miałbym powiedzieć prawdę? Na przykład o instytucji, z którą byłem związany przez tyle lat. Nie bój się Artur [Artur Orzech, redaktor TVP - przyp. red.], nie powiem. To są Telekamery. Ma być miło i przyjemnie. W związku z czym grzecznie przeczytam wygranych.

Gala na miarę?

Czy to była gala na miarę oczekiwań? Mogło być lepiej. Sytuacje uratował kolorowy korowód gwiazd i z rzadka błyskotliwe przemowy. To jednak za mało na nasz apetyt. My chcielibyśmy widzieć w Telekamerach coś na kształt rozdania nagród Emmy czy People's Choice. Czemu nie? Nie mamy w Polsce innego plebiscytu twórców i produkcji telewizyjnych, a ten ma już 20 lat! Ta liczba wzbudza szacunek, jednak chyba nie u wszystkich, skoro transmisji wideo jubileuszowej gali nie było nawet w internecie. Wielka szkoda, bo zainteresowanie Telekamerami nie maleje, wręcz przeciwnie. Dobrze byłoby wykorzystać potencjał tej gali i  zrobić z niej wydarzenie, na które będzie się czekało z niecierpliwością, a oglądało z przyjemnością.

embed

Zuzanna Iwińska

 

 

Więcej o: