Informacje o trudnej sytuacji życiowej Katarzyny Gärtner poruszyły opinię publiczną. Słynna kompozytorka, autorka takich przebojów jak "Małgośka", "Wielka woda" czy "Bądź gotowy dziś do drogi" znalazła się na życiowym zakręcie, a jej krewny miał przejąć jej majątek. O sprawie poinformowała "Polityka". Teraz przedstawiciel rodziny artystki skomentował sprawę.
Ostatnie lata nie były sielanką dla Katarzyny Gärtner. Kompozytorka przeszła dwa udary, zmagała się białaczką, straciła dom w pożarze i bardzo przeżyła śmierć ukochanego męża Kazimierza Mazura w 2022 roku. Artystka poinformowała, że tuż po pogrzebie męża syn jej kuzynki miał zawieźć ją do notariusza i przejąć jej majątek. - Zaraz po pogrzebie mojego męża Kazimierza Mazura, następnego dnia zaciągnęli mnie do notariusza. Czy ja byłam przytomna? Nie bardzo. Podpisałam coś. Że całe gospodarstwo, cały mój majątek przekazuję za dożywotnie utrzymanie. Tak się nie robi, bo daje się wcześniej takie rzeczy do przeczytania. Nad tym trzeba się zastanowić. Strasznie to przeżyłam. Najpierw śmierć męża, a później to. Dopiero po paru miesiącach zaczęłam wracać do równowagi. Teraz jestem w bardzo dobrej formie - powiedziała kompozytorka "Faktowi". 83-letnią Gärtner wzięli do swojego domu przyjaciele. Ma ją wspierać także Maryla Rodowicz.
Po medialnych publikacjach głos w sprawie postanowił zabrać także wspomniany krewny artystki. Do redakcji "Faktu" przesłał swoje oświadczenie. Z jego perspektywy sprawa wygląda inaczej. "W związku z artykułem z tygodnika "Polityka" nr 14 (3509) pt. "Diabeł i raj Katarzyny Gärtner", w którego powstaniu nie chciałem uczestniczyć, ponieważ miałem na względzie dobre imię naszej rodziny (moje i mojej cioci Katarzyny Gärtner), informuję, że moja ciocia w lutym 2023 r. została, po tym jak w styczniu tego samego roku zawiozłem ją do sanatorium, przejęta z sanatorium przez osoby trzecie. Krótko po tym fakcie dostaliśmy pismo od jej pełnomocniczki z nieprawdziwymi i krzywdzącymi oskarżeniami. W tym czasie, mimo usilnych starań nie mieliśmy żadnego kontaktu z moją ciocią, aż dopiero po dwóch tygodniach pozwolono nam się z nią skontaktować telefonicznie. W rozmowie tej oznajmiła, że przez ten czas miała zabrany telefon i że nie ma pojęcia o treści wyżej wymienionego pisma. Potem dostaliśmy kolejne pismo, tym razem od innego pełnomocnika. Następnie odbył się proces, po którym powództwo zostało oddalone" - czytamy.
Syn kuzynki Katarzyny Gärtner dodał, że "Polityka" rozdmuchała publiczną sprawę bez uwzględnienia wszystkich aspektów. "W połowie lata 2022 moja ciocia z własnej inicjatywy rozpoczęła podział majątku. Siedlisko pozostawiając w rękach rodu Gärtnerów, zaś innymi nieruchomościami obdarowała swojego pasierba. Dziwię się, dlaczego gazeta tego pokroju co "Polityka" wzięła na siebie rozdmuchanie sytuacji rodzinnej bez sprawdzenia, jaka jest natura tych wydarzeń i czy są prawdziwe" - dodał.