Robert Karaś zaskoczył fanów wyznaniem, że w jego organizmie wykryto niedozwolone substancje. Sportowiec zaznaczył jednak, że nigdy nie stosował dopingu. Karaś postanowił opowiedzieć szczerze o całym zajściu i w wywiadzie udzielonemu w programie "Hejt Park" tłumaczył m.in., że przyjął suplementy podczas przygotowań do Fame MMA, a osoba, która mu je podała, twierdziła, że po 72 godzinach nie będą obecne w jego organizmie. "Wiedziałem, że to biorę, natomiast, nie zagłębiałem się w to, bo miałem to w d****" - powiedział. To wyznanie nie spotkało się jednak z pozytywnym odbiorem sporej części fanów sportowca.
Ukochana sportowca, Agnieszka Włodarczyk, jest zirytowana faktem, że mimo szczerości i przyznaniu się do błędu Robert Karaś spotyka się z negatywnymi komentarzami. "To nie będzie post o przeszłości Roberta (...). To będzie o tym, jak szczerość nie popłaca, jak to każdy w tym kraju jest krystalicznie czysty, nigdy nie popełnił błędu i oczywiście nie zrobił nic głupiego. Jak hipokryzja króluje na Instagramie, i o tym, że jak mówisz prawdę, to robisz skandale" - pisze w instagramowym poście.
Jak można komuś dowalić, to jest święto! Nawet wtedy, kiedy ktoś przyzna się do błędu. Nawet, kiedy czarno na białym przedstawia dowody, że do każdych zawodów triathlonowych podchodził czysto. (...) Nie mówimy tu o wsiadaniu za kółko po pijaku. Mówimy o błędzie, lekkomyślności i naiwności. To nie jest zbrodnia. Wystarczy, że sam zainteresowany wyciągnął z tego naukę i poniesie konsekwencje adekwatne do sytuacji - dodała.
Włodarczyk podkreśliła także, że Karaś bardzo źle czuje się z całą sytuacją, a do gry wróci silniejszy i bogatszy o to doświadczenie. Dodała także, że nie zgadza się na hejt i zamierza blokować i zgłaszać wszystkie wyzwiska.